Co najmniej dziewięć osób zginęło, a 50 zostało rannych w eksplozji autobusu w pobliżu miasta Tsfat na północy Izraela. Wielu rannych jest w ciężkim stanie. Do samobójczego zamachu przyznał się Hamas. To kolejny atak terrorystyczny tej organizacji w tym tygodniu.
Bomba wybuchła w chwili, gdy autobus jadący z Hajfy znajdował się koło ruchliwego skrzyżowania, niedaleko górskiej miejscowości Tsfat. Po eksplozji autobus przewrócił się i stanął w płomieniach. Helikoptery ewakuowały rannych.
Do samobójczego zamachu przyznała się palestyńska organizacja terrorystyczna Hamas. Według niej była to "heroiczna akcja". Właśnie Hamas zapowiedział krwawy odwet za ubiegłotygodniową akcję wojsk izraelskich w Gazie. Zginęło wtedy 15 osób, w tym lider militarnego skrzydła Hamasu. Śmierć każdego przywódcy Hamasu będzie kosztowała życie stu Izraelczyków - stwierdzili wtedy terroryści. Dzisiejszy atak to kolejny z serii krwawych odwetów.
31 lipca w zamachu bombowym na kawiarnię na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie zginęło 7 osób, a ponad 80 zostało rannych. Także ten atak zorganizował Hamas. Dzień wcześniej palestyński zamachowiec-samobójca wysadził się w powietrze w centrum Jerozolimy. Siedem osób zostało lekko rannych. Według izraelskiej służby bezpieczeństwa Szin Bet palestyńscy ekstremiści przygotowują jeszcze około 60 podobnych ataków.
Foto Archiwum RMF
11:15