Ministerstwo Edukacji Narodowej w ciągu 2 tygodni zmieniło interpretację własnego rozporządzenia. Chodzi o sprawę indywidualnego nauczania w szkołach. Resort tym samym wywołał sporo zamieszania i obaw wśród rodziców i psychologów szkolnych.
Przypomnijmy. W rozporządzeniu z 29 stycznia minister Krystyna Łybacka wykreśliła istniejące wcześniej zdanie, które brzmiało: W szczególnie uzasadnionych przypadkach indywidualne nauczanie i wychowanie może być organizowane na terenie szkoły. Wykreślenie tego zapisu spotkało się z ostrym sprzeciwem ze strony rodziców i psychologów.
Wykreślenie tego zdania z rozporządzenia tłumaczono wówczas tym, że przepis był nadużywany: Chodzi o to, aby obowiązek nauczania indywidualnego w domu był przyznawany tylko tym dzieciom, które nie mogą uczęszczać na zajęcia w szkole - tłumaczyła naczelnik kształcenia specjalnego w Poznaniu.
Jednak szkopuł w tym, że na ten zapis powoływali się pracownicy poradni psychologiczno-pedagogicznych, zalecając nauczanie indywidualne na terenie szkoły, na przykład dzieciom niedosłyszącym, jako zdecydowanie najlepszą formę edukacji.
Teraz okazało się, że ministerstwo ma zupełnie odmienne zdanie; zmieniło dotychczasową interpretację przepisów. Obecnie – jak mówi minister Łybacka - do dyrektora należy powiedzenie, gdzie to nauczanie się powinno odbywać. Dziecko może w każdej chwili uczestniczyć w zajęciach, może być na lekcji ilekroć zechce, kiedy i w jakim wymiarze.
Psychologowie obawiają się, że teraz chodzi nie tyle o dobro dzieci, a uspokojenie nastrojów. Bo część dyrektorów i tak bardzo niechętnie godziła się na zalecania psychologów – przyznają pracownicy poradni psychologiczno-pedagogicznych. Jest to bardzo niejednoznaczny zapis realizacja tego przepisu o nauczaniu indywidualnym na terenie szkoły stoi pod wielkim znakiem zapytania - dodają.
Rodzice i psychologowie zapowiadaj walkę o przywrócenie wykreślonego zapisu, bo nie wierzą ministerialnym zapewnieniom, a doświadczenie uczy, że interpretacje zmieniają się częściej niż rozporządzenia.