Trwają dyplomatyczne zmagania między Francją a Stanami Zjednoczonymi w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Oba państwa dyskutują i kuszą czekami kraje niezdecydowane, czyli te, których głos pomógłby w przyjęciu bądź odrzuceniu nowej rezolucji w sprawie Iraku. Stanowisko zaostrza też Rosja mówiąc, że ze swej strony także gotowa jest zgłosić weto.
Jednak politolodzy chórem twierdzą, że Moskwie pod żadnym pozorem nie wolno samodzielnie skorzystać z prawa weta, gdyż oznaczałoby to zerwanie sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. A to z kolei byłoby katastrofalne dla Rosji.
Moskwa będzie więc prawdopodobnie występować przeciw planom Waszyngtonu tylko w grupie, za plecami silniejszych graczy, takich jak Francja. Może również – wbrew zapowiedziom – wstrzymać się od głosu.
Z Kremla, gdzie zapadają decyzje, nie ma żadnych przecieków w tej sprawie, wiadomo jednak, że Moskwa zrezygnuje z weta za godziwą cenę: za udział w odbudowie Iraku i wydobyciu jego ropy naftowej. W tej sprawie już od dłuższego czasu toczą się podobno rosyjsko–amerykańskie negocjacje.
Tymczasem brytyjski premier Tony Blair ostrzegł Francję i Rosję, że ich weto grozi zniszczeniem transatlantyckiego sojuszu i będzie wyjątkowo niewłaściwym sygnałem międzynarodowej społeczności dla Saddama Husajna: To dla Saddama Husajna jasny sygnał: może spokojnie dalej robić to, co robi. A jest to niewłaściwy sygnał. Ponadto podzielenie Europy i Ameryki, sojuszu który służył nam przez ponad pół wieku, byłoby bardzo niebezpiecznym krokiem.
Na razie głosowanie nad nową rezolucją zostało przełożone - najwcześniej dojdzie do niego jutro.
FOTO: ONZ
23:05