Dwa podpisy Lecha Kaczyńskiego dzielą nas od ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Jeden pod ustawą, którą po wielkich bojach przyjął Sejm a potem Senat. To dokument, który upoważnia prezydenta do ratyfikacji. Prezydent ma na to 21 dni. Drugi to podpis pod samym traktatem.
W praktyce wszystko zależy od tego, kiedy parlament przyjmie zmiany w ustawie kompetencyjnej, które mają utrudnić rządowi wycofanie się z mechanizmu z Joaniny i protokołu brytyjskiego - pisze "Dziennik".
W kancelariach premiera i prezydenta ruszyły już prace nad nowelą ustawy z 2004 r. o współpracy rządu i parlamentu w sprawach UE.
Jak dowiedziała się gazeta, rozważane są trzy wersje zapisów ustawowych gwarancji. Pierwsza to preferowany przez PiS i Lecha Kaczyńskiego zapis, że rząd będzie mógł wycofać się z mechanizmu z Joaniny i protokołu brytyjskiego do Karty praw podstawowych po uzyskaniu zgody prezydenta, Sejmu i Senatu.
Drugi wariant zakłada uzyskanie zgody za pomocą specjalnej ustawy. Można wtedy pominąć zdanie prezydenta, jeśli ma się większość do odrzucenia jego weta w parlamencie.
Trzecia wersja, rozważana przez PO, to wycofanie się z korzystnych rozwiązań tylko za zgodą Sejmu.