Kolejna odsłona problemu z dostępem do lekarzy specjalistów, niepokojące wieści z Ukrainy dotyczące zagranicznych przedsiębiorców, konkurs w lubuskim urzędzie wojewódzkim, którego wyniki znano jeszcze przed jego ogłoszeniem oraz szykująca się walka wyższych uczelni o studentów - m.in. o tym będzie można przeczytać w czwartkowych wydaniach dzienników. Na RMF24 publikujemy poranny przegląd prasy.
"Chorzy na serce muszą w Polsce mieć silne nerwy - na pomoc kardiologa czeka się rok, a w niektórych miastach, jak w Lublinie, nawet ponad dwa lata. Kto nie czeka? Władza!" - pisze w swoim czwartkowym wydaniu dziennik "Fakt".
Gazeta przeprowadziła prowokację z której wynika, że "przeciętny pacjent" na najbliższy termin wizyty u specjalisty musi czekać rok, natomiast minister może zostać przyjęty następnego dnia.
"Kiedy zadzwoniliśmy do przychodni jako zwykły pacjent, kazano nam czekać aż rok" - pisze gazeta. Następnie wskazuje, że podczas rozmowy z tą samą placówką (ale tym razem podając się za asystentkę ministra), zaproponowano dziennikarce termin następnego dnia.
"Czy może być bardziej jaskrawy dowód niesprawiedliwości?" - oburza się tabloid.
O komentarz w tej sprawie dziennik zapytał rzecznika resortu zdrowia Krzysztofa Bąka.To skandaliczne zachowanie przychodni. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Każdy pacjent powinien być traktowany tak samo - mówił cytowany rzecznik.
"Kijów przeżywa kłopoty gospodarcze i chce w ten sposób zmusić przedsiębiorców, wśród nich inwestorów z Polski, do kredytowania budżetu. I wcale nie ma gwarancji, czy po pięcioletnim terminie państwo odkupi od nich weksle" - twierdzi dziennik.
Ponadto gazeta pisze o sprawie konkursu w lubuskim urzędzie wojewódzkim na stanowisko dyrektora kluczowego departamentu MSW. Wyniki tego konkursu miały być znane jeszcze przed jego ogłoszeniem - podaje "DGP". Czwartkowa "Gazeta Wyborcza" podjęła z kolei temat problemów wyższych uczelni. "Prywatne uczelnie dwoją się i troją, by utrzymać się na powierzchni. Marketing już nie wystarcza, czas na fuzje i przejęcia. Zostanie tylko 50 najlepszych" - pisze dziennik.Jednym z powodów takiej sytuacji jest, jak podaje gazeta powołując się na opinie ekspertów, niż demograficzny.
"W 2020 r. studentów w Polsce może być nawet o 800 tys. mniej. W obliczu tego demograficznego tsunami prywatne uczelnie szukają różnych mniejszych oszczędności, m.in. zmieniając budynki na tańsze, na obrzeżach miast i często mniej prestiżowe" - podaje "GW".
Co więcej, jak prognozuje dziennik, ma zaostrzyć się konkurencja między uczelniami, kiedy uczelnie publiczne zakończą rekrutację. "Wtedy okaże się, która z prywatnych szkół zdoła zgarnąć więcej kandydatów nieprzyjętych na studia państwowe" - komentuje "Wyborcza".
Jak przypomina dziennik, powołując się na dane Głównego Urzędu Statystycznego, tylko podczas pierwszej kadencji rządu Donalda Tuska zniknęło 130 bibliotek.
"Zapowiedzi likwidacji bibliotek i filii bibliotecznych spotykały się z protestami mieszkańców, jak to miało miejsce np. w Otwocku. Biblioteki znikają nie tylko z małych ośrodków. Zamykane są też w dużych miastach. W ubiegłym roku w Warszawie-Śródmieściu zlikwidowano dwie filie biblioteki publicznej" - wskazuje gazeta. Jak podaje, jednym z powodów takiej sytuacji ma być chęć oszczędzania przez samorządy.