Resort finansów przygotował już założenia przyszłorocznego budżetu. Dokumenty rano zostały skierowane do wszystkich ministerstw. Posiedzenie Rady Ministrów trwa. Jednak wszystko wskazuje na to, że dziś jeszcze ministrowie nie zajmą się oficjalnie łataniem dziury w przyszłorocznym budżecie.

REKLAMA

Wiceminister finansów Rafał Zagórny, który poinformował, że założenia przyszłorocznego budżetu wypłynęło już z Ministerstwa Finansów. Nie powiedział jednak w jakim stanie. Zagórny nie jest pewien czy ministrowie zdążyli się z tymi założeniami zapoznać, a to oznacza, że cała sprawa, przynajmniej oficjalnie, nie będzie tematem debaty Rady Ministrów. „Pan premier podejmie decyzję, czy ta sprawa będzie omawiana na specjalnym posiedzeniu Rady Ministrów, czy za tydzień. Myślę, że jest mało czasu, więc będziemy prosić pana premiera o specjalne posiedzenie rządu” – powiedział naszemu reporterowi wiceminister Zagórny. Minister finansów, podobnie zresztą jak wicepremier Janusz Steinhoff, nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Bardziej rozmowny był minister Jerzy Kropiwnicki, szef Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, który tradycyjnie już nie zgadza się z opiniami swoich rządowych kolegów. Jego zdaniem wzrost gospodarczy w tym i w przyszłym roku, a co za tym idzie wpływy do budżetu, będą wyższe niż przewiduje Ministerstwo Finansów.

Możliwością cięć w budżecie MEN-u poważnie zaniepokojony jest natomiast minister Edmund Wittbrodt: "Jeśli chodzi o resort edukacji, to trudno byłoby się pogodzić, aby te cięcia nastąpiły" – uważa minister. Szef resortu zdrowia Grzegorz Opala zapewnia, że nie będzie cieć płac w służbie zdrowia: "Jeśli chodzi o wszystko to, co uregulowano ustawowo, łącznie z tą podwyżką 203 złote, jest to ustalenie sztywne. Tutaj żadnych zmian być nie może. Płace w służbie zdrowia nie są płacami budżetówki” – wyjaśniał Opala.

Z nieoficjalnego dokumentu resortu finansów wynika, że aby deficyt budżetu w 2002 roku mógł wynieść 33,7 miliardy złotych, konieczne będzie ograniczenie wydatków o 40 miliardy. Cięcia miałyby polegać między innymi na zamrożeniu waloryzacji emerytur i rent oraz wstrzymaniu wejścia w życie wszystkich ustaw, które zwiększają wydatki budżetu.

Ale nie wszystko w rękach rządu. Do czwartku Aleksander Kwaśniewski zdecyduje, czy chce ulżyć budżetowi na półtora miliarda zł. Na jego podpis czekają bowiem ustawy: o podatkowej uldze prorodzinnej (dla uboższych rodzin z co najmniej dwójką dzieci); i o dodatku rodzinnym dla takich rodzin (głównie rolniczych), które nie rozliczają się z fiskusem. Roczny zysk dla rodziny z obu ustaw wyniósłby przy dwójce dzieci 180 zł, przy piątce - już ponad 1200 zł.

Foto Archiwum RMF

14:10