Długa kolejka dawców szpiku kostnego z jednej strony; długa kolejka biorców z drugiej. A w środku – dziura, bo brakuje pieniędzy na badania. W takiej sytuacji jest przynajmniej kilkuset ewentualnych dawców szpiku w Łodzi i Białymstoku.
Dla chorych i ich rodzin przeszczep szpiku to zwykle jedyna nadzieja; szanse rosną jednak z każdym przebadanym dawcą. Problem w tym, że pieniędzy z budżetu brakuje nawet na podstawowe genetyczne badania krwi; w Łodzi wystarcza ich dla zaledwie kilkudziesięciu osób.
I koło się zamyka. Nie ma pieniędzy, nie ma dawców, nie ma przeszczepów. Ludzie czekają po 2-3 lata na przeszczepy. Przecież to jest nie do pomyślenia - mówi Elżbieta Błudny z łódzkiej fundacji Krwinka. Fundacja - jak dodaje - znalazła tylko w Łodzi i Białymstoku 700 dawców, do tej pory udało się przebadać połowę z nich. A badania przeprowadzane są przede wszystkim z pieniędzy zebranych przez fundacje.