Rzecznik Interesu Publicznego Włodzimierz Olszewski wycofał się co prawda ze skandalicznej nominacji byłego esbeka na szefa swojego biura, ale niesmak po propozycji dla Waldemara Mroziewicza pozostał. Czy powinien więc nadal pełnić funkcję Rzecznika Interesu Publicznego?
Jak sędzia Olszewski wyobraża sobie teraz dalszą działalność? Czy zajmujący się lustracją Rzecznik Interesu Publicznego pozostaje osobą niezależną? Kto mu podsunął byłego pułkownika SB Waldemara Mroziewicza?
Dla samego Olszewskiego pytanie nastręcza wyraźne trudności: Znałem dokłanie jego CV i wydawało mi się, że zawiera wszystko. Olszewski nie poczuwa się też specjalnie do winy. Kajać się powinien, a potem zrezygnować ze stanowiska – uważa Antoni Macierewicz. Wtedy prezes Sądu Najwyższego może go odwołać.
Były szef MSW nie wie, kto teraz doradzał rzecznikowi Olszewskiemu przy feralnej nominacji, ale przypomina, że w przeszłości głównym promotorem Waldemara Mroziewicza był nie kto inny jak generał Czesław Kiszczak. On ustawił Mroziewicza na tej funkcji niszczyciela akt i tego, który ma ochraniać agenturę. Nie mam wątpliwości, że generał Kiszczak nadal wpływa na naszą rzeczywistość. To jest człowiek, który posiada olbrzymie archiwa, duże możliwości kompromitacji i olbrzymie wciąż wpływy w aparacie państwowym, zwłaszcza w aparacie bezpieczeństwa - mówi Macierewicz.
Przypomnijmy, przez 25 lat Mroziewicz pracował w PRL-owskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Zarządzał tam archiwami SB. Zajmował się swoimi obowiązkami szczególnie aktywnie, gdy bezpieka kończyła swoją działalność. Został on wprawdzie pozytywnie zweryfikowany w 1990 r., jednak ciąży na nim podejrzenie niszczenia akt SB na przełomie lat 1989-1990. Nie zostało to nigdy potwierdzone.