Rewolucja w medycynie pracy pod dużym znakiem zapytania. Wbrew planom rządu od nowego roku prawdopodobnie nie dojdzie do zapowiadanego dużego poszerzenia pakietu tych badań, między innymi o mammografię i cytologię. Tak wynika z ustaleń dziennikarza RMF FM Michała Dobrołowicza.

REKLAMA

Na zmiany w medycynie pracy prawdopodobnie trzeba będzie poczekać z kilku powodów. Pierwszy z nich to trudności dotyczące przygotowania systemów informatycznych. To przyznał w rozmowie z naszym reporterem wiceminister Wojciech Konieczny.

Prawdopodobnie nie zdążymy z połączeniem informatycznym, jest dużo problemów technicznych - mówił wiceminister.

Także dyrektor Instytutu Medycyny Pracy profesor Jolanta Walusiak-Skorupa potwierdza naszemu dziennikarzowi, że plany były ambitne, ale okazały się trudne w realizacji.

Pani minister (Izabela Leszczyna - przyp. red.) w sposób bardzo zdecydowany zapowiadała, że będą zmiany w medycynie pracy. Na czym to się skończy? Szczerze powiem, że nie wiem. Na pewno Ministerstwo Zdrowia było mocno zdeterminowane, żeby w miejsce programu Profilaktyka 40+ wprowadzić program dla pracowników. Gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać w szczegółach, napotkaliśmy szereg trudności. Podstawowa trudność dotyczy tego, że system ochrony zdrowia pracowników to zupełnie niezależny system, funkcjonujący poza ogólnym systemem ochrony zdrowia. Nie jesteśmy scyfryzowani w takim stopniu jak reszta medycyny. Nie mamy dostępu do wszystkich danych, do informacji o uprawnieniach pacjenta, jego skierowaniach. A idea była taka, żeby były to badania finansowane ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia - tłumaczy prof. Walusiak-Skorupa.

Pilniejsze problemy

Kolejny powód opóźnień to trudna sytuacja finansowa szpitali. Ten problem rząd powinien rozwiązać jak najszybciej. Efekt jest taki, że zapowiadane szybkie zmiany w medycynie pracy stanęły pod dużym znakiem zapytania.

Według specjalistów medycyny pracy zmiana, która byłaby najłatwiejsza do szybkiego wprowadzenia, to poszerzenie zakresu badań laboratoryjnych o lipidogram czy pomiar glukozy.

Także spirometria jako profilaktyka przewlekłej obturacyjnej choroby płuc także mogłaby być w tym zakresie. Wykonanie u wszystkich pacjentów badań, które do tej pory były wykonywane tylko w wybranych grupach, nie jest żadnym problemem. Jesteśmy przygotowani. Problemy zaczynają się, gdy mamy wyjść poza to, co robimy na co dzień - wyjaśnia prof. Walusiak-Skorupa. My już teraz często zalecamy pacjentkom badania profilaktyczne, takie jak mammografia czy cytologia, przypominamy o nich, podobnie jest z badaniem takim jak kolonoskopia. Choć te badania nie są włączone do medycyny pracy - dodaje.

Czego wobec tego mogą spodziewać się pacjenci? W pierwszej kolejności może pojawić się jeszcze bardziej powszechne wyliczanie BMI podczas badań medycyny pracy. Chodzi o Body Mass Index, czyli proporcje masy ciała i wzrostu, które mogą służyć szacowaniu ryzyka nadwagi czy otyłości.

Wynik nie miałby wpływu na dopuszczenie do pracy, ale już na przykład na skrócenie czasu do następnego badania, tak żeby pracownik odrobił swoją lekcję. To nie jest tak, że my teraz zaczniemy sprawdzać BMI. Wzrost i waga to podstawowe parametry. Mamy pełną świadomość, jakie tutaj niedostatki ma nasz pracownik i co mu powinniśmy zalecać. Takie zalecenia jak odchudzanie, aktywny tryb życia, ćwiczenia, mierzenie ciśnienia, leczenie nadciśnienia są to rzeczy, które robimy - dodaje dyrektor Instytutu Medycyny Pracy.

Wniosek o wotum nieufności dziś i jutro w Sejmie

Z informacji, jakie uzyskał dziennikarz RMF FM, wynika też, że nie ma pewności, jak finansowane będą dodatkowe badania, które weszłyby w zakres medycyny pracy, takie jak lipidogram czy pomiar glukozy. Jak dowiedział się nasz reporter, pojawił się opór ze strony pracodawców, by ponosić większe koszty związane z tymi badaniami, nawet jeżeli w przypadku jednego pracownika byłby to wydatek większy o kilkadziesiąt złotych.

Już dzisiaj po południu sejmowa Komisja Zdrowia zajmie się wnioskiem o wotum nieufności wobec szefowej tego resortu Izabeli Leszczyny i wyda opinię w tej sprawie. Odwołania Izabeli Leszczyny chcą posłowie PiS-u.

Według nich, jak argumentowali to posłowie PiS-u, właśnie szefowa resortu zdrowia ponosi odpowiedzialność za pogarszającą się sytuację polskiego systemu opieki zdrowotnej. Rozpatrzenie i zaopiniowanie przez sejmową komisję zdrowia poselskiego wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec minister Leszczyny zaplanowano na godzinę 15 w środę.

Wniosek w tej sprawie klub PiS złożył 8 listopada do marszałka Sejmu Szymona Hołowni.