PGNiG musi kupić dodatkowe ilości gazu z zagranicy na najbliższy rok. Najpewniej zdobędzie kontrakt, ale znacznie droższy niż dotychczas. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", największa polska firma gazownicza może stanąć przed koniecznością zawarcia umowy na zakup gazu na mało korzystnych warunkach.
Wprawdzie potrzebna ilość stanowi tylko 15 proc. potrzeb, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że już kupujemy bardzo drogo gaz norweski i niemiecki (około 1 mld m sześc. rocznie), to groźba podwyżki jest bardzo realna.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo nie ujawnia, ile płaci za importowany gaz. Można przypuszczać, że ten z zachodu kosztuje ok. 300 dolarów za tysiąc metrów sześc., a rosyjski jest tańszy o ok. 50 dolarów. Nie można wykluczyć, że za surowiec od nowego dostawcy PGNiG będzie musiało zapłacić ok. 300 dolarów. Polskich odbiorców przed horrendalnymi podwyżkami chroni tylko fakt, iż jedna trzeci gazu, jaki zużywają, pochodzi z krajowych złóż. A ich eksploatacja jest tania (80-90 dolarów).