Coraz większy cień na szefa resortu spraw wewnętrznych rzuca afera starachowicka. Jutro po raz kolejny głównodowodzący MSWiA zmierzy się z parlamentem, który zdecyduje, czy go odwołać. Co doprowadziło do tego? Prześledźmy fakty.
Zanim jednak Janikowi zdarzyła się ta największa wpadka, było kilka drobniejszych: chronienie Grzegorza Białoruskiego i Janusza Ocipki. Obaj panowie nie dość, że piastowali ministerialne posady, zasiadali jeszcze w radach nadzorczych firm.
Najważniejsza jednak jest oczywiście sprawa starachowicka. Najpierw wiceminister Zbigniew Sobotka został posądzony o pośrednie informowanie gangsterów. Później była niefortunna sprawa przywrócenia go do pracy z urlopu.
Wtedy ujawnił się przeciwnik Janika, minister sprawiedliwości. Grzegorz Kurczuk stwierdził, że Sobotka nie powinien wracać do pracy, bo interesuje się nim prokuratura. Szef MSWiA sam przyznał, że Kurczuk go ograł.
Później była jeszcze gra z komendantem głównym policji Antonim Kowalczykiem. Skompromitowany i posądzony o kłamstwo w przeciekach do prasy komendant czeka teraz na decyzję ministra.
Ale czeka też minister - na jutrzejszą decyzję parlamentu.
09:15