Nielegalne nominacje dla prokuratorów, błędy w rosyjskiej dokumentacji medycznej, jaką dostały rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej, marsz w obronie Telewizji Trwam i przeciwko polityce rządu - oto główne tematy poniedziałkowej prasy. Dzienniki odnotowują też początek roku akademickiego. "Drastycznie spadła liczba zdolnych studentów otrzymujących stypendia naukowe" - alarmuje "Rzeczpospolita".
W 2011 r. aż o 101 tys. studentów mniej niż w 2010 r. otrzymało stypendium za wyniki w nauce - pisze "Rzeczpospolita". Gazeta wyjaśnia, że powodem tej sytuacji nie jest deficyt zdolnych młodych ludzi, ale wprowadzony przed rokiem nowy system wynagradzania najlepszych studentów.
Stypendium za wyniki w nauce zostało zastąpione stypendium rektora. W założeniu ta zmiana miała pomóc najbiedniejszym studentom. "Rzeczpospolita" pisze, że ten cel nie został osiągnięty. "Prymusi mają teraz mniejszą szansę na zdobycie wsparcia. Studentom w trudnej sytuacji materialnej wcale nie jest łatwiej o pieniądze niż dawniej" - podsumowuje.
Tomasz Starzyk, cytowany przez gazetę ekspert ocenia, że jest wiele przyczyn rosnącej liczby upadłości. Wymienia wśród nich m.in. słabą koniunkturę na rynku, słabnący popyt wewnętrzny i zatory płatnicze. "Fakt" poświęca większą część swojej pierwszej strony na podsumowanie sobotniego marszu w obronie Telewizji Trwam. Gazeta pisze, że rząd Donalda Tuska powinien wyciągnąć wnioski z ogromnej fali społecznego niezadowolenia. "150 tys. osób w Warszawie. Mają dość chybionych reform, biurokracji, wielkich afer. Ludzie żądają skrócenia wieku emerytalnego" - czytamy na pierwszej stronie tego dziennika. Autor artykułu dodaje, że w zamyśle twórców marsz miał być protestem przeciwko decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o nieprzyznaniu TV Trwam miejsca na cyfrowym multipleksie. "Z czasem doszły do tego kolejne postulaty i tak narodził się antyrządowy protest - bez dwóch zdań największy od 1989 roku marsz przeciwko rządowi" - podsumowuje.
Na pierwszej stronie "Fakt" przytacza też dramatyczne wyznanie wdowy po Pawle Janceczku - oficerze BOR, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Joanna Racewicz przyznaje, że nie jest pewna, czy w grobie, który odwiedza, leży jej mąż. "Chciałaby mieć pewność, że będę leżeć obok swojego męża, a nie innego człowieka" - mówi. Przyznaje też, że rosyjska dokumentacja medyczna, którą dostała, pełna jest błędów i nieścisłości. Nic się nie zgadza. Ani grupa krwi, ani żadne przebyte choroby. "Paweł był wysportowanym mężczyzną. W dokumentach rosyjskich to mężczyzna schorowany" - dodaje. "Rok temu Angela Merkel i Donald Tusk zapowiedzieli, że zmodernizują kolej na polsko--niemieckim pograniczu" - pisze "Gazeta Wyborcza" w obszernym artykule zamieszczonym na pierwszej stronie poniedziałkowego wydania. "My swoją część zrobiliśmy, ale Niemcy na razie nie mają zamiaru" - dodaje autor artykułu. Później przytacza dane, które pokazują, że pociągi jeżdżące z Polski do Niemiec poruszają się wolniej niż przed wybuchem II wojny światowej. "Pociąg ze Szczecina do Berlina - odległość 134,5 km - dalej jedzie ponad dwie godziny. Podróż Wrocław - Berlin (310 km) ciągle trwa pięć godzin. Przed wybuchem II wojny światowej jadący ze średnią prędkością 130 km na godz. ekspres "Latający Ślązak" pokonywał tę odległość dwie godziny krócej" - podkreśla.
Według "GW", przez długi czas na przyspieszenie pociągów kursujących po polsko-niemieckim pograniczu nie pozwalał fatalny stan torów. Gazeta podkreśla, że po polskiej stronie odnowiono już wszystkie linie, zbudowano też nowe wiadukty i przejazdy kolejowe. Dzięki temu pociągi mogą rozwijać prędkość nawet do 160 km na godzinę. Problemem pozostaje wciąż stan niemieckiej infrastruktury kolejowej. "Doszło do absurdu. Wydaliśmy setki milionów euro, by podłączyć naszą kolej do Europy. Tymczasem tuż za granicą trafiamy w próżnię. Może trzeba było rozbudowywać kolej na ścianie wschodniej?" - irytuje się cytowany przez gazetę urzędnik z Ministerstwa Transportu.
W poniedziałkowym wydaniu "Gazety Wyborczej" można przeczytać również obszerny wywiad z Kazimierzem Kutzem - reżyserem i senatorem niezależnym. W rozmowie z Agnieszką Kublik mówi on, że Telewizję Publiczną trzeba stworzyć od nowa. "Nie można zakładać, że Polska składa się z samych idiotów, którzy nie chcą oglądać inteligentnych programów" - podkreśla.
"Ta nasza telewizja nie inspiruje rozwoju rozrywki na wysokim poziomie" - mówi wybitny reżyser. "Jest coraz więcej młodych ludzi, którzy szukają głębszych informacji o kulturze albo o dawnej rzeczywistości z pierwszej ręki. Potencjał telewizji publicznej jest ogromny, ale tylko pod warunkiem, że się TVP całkowicie zreformuje" - podsumowuje.