Salowe z bydgoskiego szpitala dziecięcego formalnie pracują, ale nie wiadomo, kto je zatrudnia. Dotychczas płaciła im firma z Legnicy, jednak gdy przegrała przetarg, kobiety miały zostać przejęte przez szpital. Do pracy przychodzą, ale dyrekcja placówki nie uważa je za zatrudnione.
Kobiety przychodzą do pracy na godz. 6 i bezczynnie czekają do 14. Tłumaczą, że niestawienie się w pracy jest karane. - Zostałyśmy 31 lipca powiadomione, że z dniem 1 sierpnia przechodzimy do szpitala dziecięcego - tłumaczą kobiety.
Dyrekcja jednak nie uznaje ich za pracownice szpitala. - To są pracownice Dozorbudu, a szpital po anulowanym przetargu posiada inną firmę sprzątającą - tłumaczy dyrektor szpitala. Dodaje, że przecież kobiety mogą pracować w firmie, do której teraz należy sprzątanie placówki.
- I teraz co z nami? Czyje my jesteśmy? Będziemy pikietować - deklarują zdesperowane kobiety i domagają się, by ktoś z nimi porozmawiał i wyjaśnił całą sprawę. A ta trafiła już na biurko Państwowej Inspekcji Pracy. Wszystko wskazuje jednak na to, że losem porzuconych pracownic będzie musiał zająć się także sąd.