Prawie 20 kandydatów może wystartować w przedterminowych wyborach na prezydenta stolicy - informuje "Rzeczpospolita". Udało się zebrać wystarczającą liczbę głosów do przeprowadzenia referendum w ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Walz.
Przekroczono już próg 133,5 tys. podpisów potrzebnych do zwołania referendum - poinformowała Warszawska Wspólnota Samorządowa, która chce odwołania prezydent stolicy. Zbiórka wciąż jednak trwa, ale ruszyła już giełda kandydatów, którzy mogą walczyć o fotel po Hannie Gronkiewicz-Waltz.
Lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej Piotr Guział nie chce jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy sam wystartuje. Ale prawdopodobnie się nie uchylę - mówi. Dodaje, że kandydat na prezydenta miasta powinien być dobrze przygotowany. Znać samorząd, a nie dopiero się go uczyć.
Rządząca stolicą PO jeszcze nie ujawnia nazwisk. Naszym prezydentem wciąż jest Hanna Gronkiewicz-Waltz - zauważa Marcin Święcicki, poseł PO i były prezydent stolicy. To jego nazwisko obok Małgorzaty Kidawy-Błońskiej pojawia się najczęściej jako tych, którzy będą walczyć o stolicę.
Zdaniem dr. Jarosława Flisa, politologa z UJ, walka o Warszawę to będzie gra na wszystkich frontach, bo tu więź z polityką krajową jest najsilniejsza.
Jego zdaniem referendum w stolicy będzie kosztować około 3 milionów złotych. Demokracja kosztuje, gdyby nie kosztowała to byśmy mieli tutaj monarchię. W tym momencie rzeczywiście można byłoby pójść tym tropem, że tron Warszawy jest dziedziczny. Natomiast mamy demokrację, i ona kosztuje. Kosztuje taniej niż na przykład dopłata do koncertu Madonny, która wyniosła 5 milionów złotych. Państwo poniosło oczywiste straty, co wykazała Najwyższa Izba Kontroli. Tu mamy do czynienia z 3 milionami złotych. To jest mniej więcej koszt Sylwestra w Warszawie, ale to trwa kilka godzin - tłumaczył burmistrz Ursynowa i lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej.