Rebelianci pod wodzą byłego szefa policji oraz dowódcy tzw. szwadronów śmierci domagają się ustąpienia prezydenta Jeana Bertranda Aristide'a, oskarżając go o tyranię. Ale i sami buntownicy palą i mordują. W starciach zginęło już ponad 60 osób.
Premier Yvon Neptune w imieniu Aristide'a zaapelował o pomoc międzynarodową. Chęć wysłania sił rozjemczych zgłosiła już Francja. To rezultat starych sentymentów: Haiti jest dawną kolonią francuską; Paryż próbuje też zaznaczyć, że rozdaje karty na arenie międzynarodowej.
Francja już jednak dostała „prztyczka w nos”, bo interwencji nie poparły Stany Zjednoczone, bez których nikt nie potrafi przeprowadzić skutecznej interwencji. W tej sytuacji Organizacja Narodów Zjednoczonych ograniczyła się do wydania komunikatu o "głębokim zaniepokojeniu" rozwojem wydarzeń.
07:15