Droga krajowa nr 11 między Pleszewem a Ostrowem Wielkopolskim. W niedzielne popołudnie grupa piłkarzy z klubu Błękitni Sparta Kotlin wraca z meczu. Nagle zauważają jadącą przed nimi białą Toyotę. Z ich relacji wynika, że auto co chwilę zjeżdża od lewej do prawej krawędzi jezdni. Natychmiast decydują się działać.
Jeden z pasażerów zaczyna nagrywać sytuację swoim telefonem, by - jak później wspominał - mieć dowód na przebieg całego zdarzenia. Chwilę później kierowca taranuje znak drogowy ustawiony na wysepce rozdzielającej pasy jezdni. W tym samym czasie inny z pasażerów dzwoni pod numer alarmowy 112 i o sytuacji na DK 11 informuje operatora. Kiedy autobus podjeżdża bliżej, kilku piłkarzy decyduje się na bezpośrednią interwencję.
Na nagraniu opublikowanym w sieci widać jak najpierw jeden z nich podbiega do auta, wyłącza silnik i próbuje wydostać kierowcę z samochodu. Za chwilę dołączają do niego koledzy. Mężczyzną, który interweniował jako pierwszy był Mariusz Wyderkiewicz - jeden z piłkarzy, na co dzień zawodowy żołnierz. Kiedy podbiegłem do auta, odruchowo wyłączyłem silnik i natychmiast zapytałem kierowcy co się dzieje. Czuć było od niego alkohol, nie potrafił składnie odpowiedzieć co się wydarzyło. Nie chciał wyjść z auta, a kiedy go wyciągnęliśmy nie mógł ustać na nogach - tłumaczy Wyderkiewicz w rozmowie z RMF FM. Na miejsce krótko później dotarli funkcjonariusze z Pleszewa. Piłkarze nie czekali na zbadanie mężczyzny alkomatem. Nikt nie został też przesłuchany, ani rozpytany o dokładny przebieg zatrzymania. Jak udało nam się ustalić - 53-letniego kierowcę zabrano do nieoznakowanego radiowozu.
Miejscowa policja tłumaczy, że mężczyzna był dwukrotnie badany na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu i we krwi. Oba badania miały wykluczyć to, że mężczyzna był pijany. Mundurowym tłumaczył, że po prostu źle się poczuł. Mimo niebezpiecznej sytuacji, do której doprowadził na drodze - nie zatrzymano mu uprawnień do kierowania pojazdem. Nie było ku temu podstaw, skoro mężczyzna miał wynik 0.0 jeśli chodzi o obecność alkoholu. - tłumaczy w rozmowie z RMF FM asp. Monika Kołaska z policji w Pleszewie. Sprawa zakończyła się więc na wypisaniu mandatu kierowcy. Czyli de facto mężczyzna już dziś może ponownie wsiąść za kółko. Nawet jeśli jego zachowanie na drodze było spowodowane np. przewlekłą chorobą (opisywane przez piłkarzy objawy mogą towarzyszyć np. cukrzycy) nie wiadomo czy nie wystąpią ponownie. Co w tej sytuacji może zrobić policja?
Artykuł 135 ustawy Prawo o ruchu drogowym dopuszcza zatrzymanie przez policjanta prawa jazdy za pokwitowaniem w razie uzasadnionego podejrzenia, że kierowca popełnił przestępstwo lub wykroczenie, za które może być orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów. Zatrzymanie dokumentu uzasadnione jest koniecznością wykonania przyszłego orzeczenia o zastosowaniu środka karnego w postaci zakazu prowadzenia pojazdów oraz wyeliminowania z ruchu drogowego tych kierowców, którzy swoim zachowaniem zagrażają jego bezpieczeństwu. - czytamy na stronie komendy stołecznej policji. Zatrzymanie uprawnień może nastąpić na skutek kolizji drogowej. Przepisy nie precyzują jednak jednoznacznie co zrobić jeśli kierowca, który doprowadził do kolizji lub niebezpiecznej sytuacji - uzasadniał to złym samopoczuciem, a badanie nie wykazało obecności alkoholu.
Jak udało nam się ustalić, 53-letni kierowca zatrzymany przez piłkarzy z Kotlina, miał w przeszłości podobne kłopoty. Jak poinformowała nas mł.asp. Monika Kołaska z policji w Pleszewie: W 2013 roku miał zatrzymane prawo jazdy w związku z podejrzeniem kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości.