Jeden urząd i aż dwadzieścia dziewięć siedzib. Tak absurdalne rozdrobnienie to codzienność w warszawskim ratuszu. Opozycja grzmi, że to jawna niegospodarność. Władze miasta zapewniają, że pracują nad zmniejszeniem ilości siedzib. Konkretnych efektów tych wysiłków jednak nie widać.
Dwadzieścia dwa budynki są własnością miasta. Stolica ponosi więc tylko koszty związane z ich utrzymaniem. Siedem pozostałych siedzib jest w prywatnych rękach. Tylko ich wynajem rocznie kosztuje prawie 4 mln zł. Do tego dochodzą jeszcze opłaty za media, koszty remontów i wielu innych wydatków.
Najwyższy rachunek stołecznym władzom wystawia Warszawski Holding Nieruchomości - właściciel kompleksu budynków Senatorska/Wierzbowa. Roczny czynsz, jaki płaci miasto za wynajmowany tam lokal to prawie 2,5 mln złotych.
Opozycja jednoznacznie ocenia rozdrobnienie warszawskiego ratusza za coś złego i bałagan, na którym tracą wszyscy. To bardzo zła sytuacja dla samego miasta, jak i dla urzędu jako urzędu, pracowników, obiegu informacji, nadzoru, ale też dla samych mieszkańców, którzy muszą jeździć po całej Warszawie by załatwić jedną sprawę - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Piotrem Glinkowskim radny Marcin Rzońca.
Władze miasta deklarują, że dążą do tego, by zmniejszyć liczbę siedzib. Nie widać jednak jakichś konkretnych efektów tego starania. Co najważniejsze, wciąż nie ma planów budowy ratusza z prawdziwego zdarzenia.