Nie można jednoznacznie wskazać, w jaki sposób wicekonsul z Grodna na Białorusi Ryszard Badoń-Lehr doznał poważnych obrażeń głowy - orzekli biegli. Ostateczna opinia zostanie wydana przez prokuraturę po planowanych oględzinach mieszkania dyplomaty w Grodnie, gdzie odnaleziono go nieprzytomnego. Mężczyzna zmarł na początku kwietnia.
Biegli twierdzą, że jednoznacznie nie da się przesądzić, czy tak poważne obrażenia głowy to skutek upadku z nieznanej przyczyny, bez udziału innych osób (według nich, mogły to być dwa odrębne upadki na podłoże), czy może pobicia. Biegli nie wyjaśnili też, skąd mogą pochodzić ślady oparzeń na ciele Ryszarda Badoń-Lehra. Są podejrzenia, że mógł to być skutek użycia paralizatora.
64-letni Ryszard Badoń-Lehr trafił do białostockiego szpitala MSWiA pod koniec marca. W stanie bardzo ciężkim, z krwiakiem śródczaszkowym, przywieziono go ze szpitala w Grodnie. Mimo szybko przeprowadzonej operacji, nie odzyskał przytomności, jego stan się nie poprawił. Zmarł w nocy z 5 na 6 kwietnia. Pochowany został w Legnicy.