Nie udało się osiągnąć porozumienia w polsko-ukraińskich rozmowach o wwozie do naszego kraju płodów rolnych z Ukrainy. Poinformował o tym podczas spotkania z rolnikami w Dorohusku minister rolnictwa Robert Telus.

REKLAMA

Jak relacjonuje reporter RMF FM Krzysztof Zasada, fiasko rozmów wynika z tego, że Warszawa i Kijów nie są na razie w stanie wypracować mechanizmów dotyczących tranzytu towarów, które dawałyby gwarancje satysfakcjonujące polskich rolników.

Minister Telus podkreśla, jak ważne jest uzyskanie pewności, że ukraińskie produkty wwożone jako tranzyt do Polski opuszczą nasz kraj.

Będziemy pracować dotąd, aż wypracujemy 100 proc. gwarancje dla polskich rolników - zapewniał szef resortu rolnictwa.

Jak dodał, nad tymi rozwiązaniami pracują urzędnicy jego resortu oraz ministerstwa rozwoju. Robert Telus twierdzi też, że wiele zależy od regulacji, które powinna przyjąć Bruksela. W tej sprawie nasz kraj wraz z kilkoma partnerami ma się zwrócić niebawem do Komisji Europejskiej.

Koszty pomocy Ukrainie powinny być rozłożone na wszystkie kraje Europy, a nie tylko na Polskę - stwierdził Telus.

Prezes PiS: Polskiego rolnictwa trzeba bronić

Wieczorem 15 kwietnia rozporządzenie ws. zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych opublikowano w Dzienniku Ustaw. O tej decyzji szef PiS Jarosław Kaczyński poinformował kilka godzin wcześniej podczas spotkania z wyborcami.

Dodał, że decyzję tę podjęto, biorąc pod uwagę m.in. "asymetrię między polskim a ukraińskim rolnictwem, wynikającą zarówno z jakości ziemi, dużo niższej ceny pracy na Ukrainie i wreszcie fakt, że tam działa się głównie na wielkich areałach i że działalność prowadzą firmy międzynarodowe, mające rozbudowaną infrastrukturę".

Przy asymetrii między polskim a ukraińskim rolnictwem (...), gdyby to wszystko (ukraińskie produkty rolne - przyp. red.) wpływało bez ograniczeń, (...) doprowadziłoby do bardzo daleko idącego kryzysu polskiego rolnictwa. My do tego nie dopuścimy - zadeklarował prezes PiS.

Jak zaznaczył, "powiadomiliśmy naszych przyjaciół ukraińskich o decyzjach i jesteśmy gotowi w każdej chwili, być może to będą najbliższe dni, podjąć rozmowy, żeby tę sprawę załatwić w postaci porozumienia międzypaństwowego". Tu chodzi o rzeczy fundamentalne - podkreślił Kaczyński. Zapewnił, że Polska chce mieć jak najbliższe stosunki z Ukrainą, ale - jak zaznaczył - "polskiego rolnictwa trzeba bronić".

Zgodnie z rozporządzeniem, zakaz przywożenia z Ukrainy do Polski produktów rolnych dotyczy: zboża, cukru, suszu paszowego, nasion, chmielu, lnu i konopi, owoców i warzyw, produktów z przetworzonych owoców i warzyw, wina, wołowiny i cielęciny, mleka i przetworów mlecznych, wieprzowiny, baraniny i koziny, jaj, mięsa drobiowego, alkoholu etylowego pochodzenia rolniczego, produktów pszczelich oraz pozostałych produktów.

Polska zgłaszała skażenie ukraińskich produktów rolnych

Polska już 23 lutego zgłosiła do unijnego Systemu Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach (RAFSS), że w pszenicy sprowadzonej do Polski z Ukrainy wykryto niebezpieczne dla zdrowia ludzkiego pestycydy - ustaliła dziennikarka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon. Informację tę potwierdził rzecznik KE Stefan de Keersmaecker. Ryzyko dla zdrowia polskie władze uznały wówczas za "poważne".

Jak ustaliła nasza dziennikarka, w ciągu ostatnich 3 miesięcy polskie władze wysyłały aż 16 zgłoszeń dotyczących artykułów rolnych z Ukrainy, stanowiących zagrożenie dla zdrowia ludzkiego. Najwięcej z wszystkich krajów UE.

Polska uruchomiła np. unijny alert 31 marca, gdyż znalazła salmonellę w granulowanych otrębach pszennych z Ukrainy. To ostatni raz, gdy Polska notyfikowała problem z ukraińską żywnością w RASFF.

Kilka dni wcześniej 28 marca polskie władze zgłosiły, że wykryły salmonellę w ziarnach kukurydzy oraz w ciastkach sojowych, a 17 stycznia zgłoszono, że wykryto kadm w ukraińskim grochu. Wówczas ryzyko dla zdrowia ludzkiego określono jako "poważne".