W poniedziałek rozpocznie się bezterminowy strajk w służbie zdrowia. Fiaskiem zakończyły się rozmowy ostatniej szansy, które w Kancelarii Premiera z szefem rządu i ministrem zdrowia prowadzili przedstawiciele branżowych związków zawodowych.
W trakcie rozmowy przedstawicieli służby zdrowia z premierem, Jarosław Kaczyński obiecał, że w ciągu najbliższych lat na służbę zdrowia będzie przeznaczone więcej pieniędzy.
Związkowcy mieli świadomość, że wywalczyć podwyżki będzie bardzo trudno. Mimo to delegacja służby zdrowia z misją ostatniej szansy przyszła do Kancelarii Premiera: Spodziewamy się i oczekujemy do premiera i rządu, że stworzy pewne pole negocjacyjne, dotyczące nie tylko sprawy wynagrodzeń lekarzy, ale również reformy służby zdrowia - mówił szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel. Dodał, że ma też swoje propozycje poprawy sytuacji – zwiększenie nakładów ze środków publicznych; stworzenie możliwości legalnego współfinansowania świadczeń, a także danie zielonego światła dla działania mechanizmów rynkowych w służbie zdrowia.
Jeszcze przed rozmowami rząd dał jasny sygnał – podwyżek nie będzie bo nie ma pieniędzy, a strajk nic nie zmieni.
Rzecznik rządu Jan Dziedziczak tłumaczył, że na podwyżki nie ma pieniędzy. Dodał, że jesienią lekarzom wzrosły już pensje o 30 procent . „To najwyższe podwyżki w historii” – przekonywał rzecznik.
Udział w strajku zadeklarowało 208 placówek służby zdrowia. Lekarze w szpitalach będą pracować tak jak w niedziele i święta. Nie będą przyjmować specjaliści ze szpitalnych przychodni.