Minister kultury zapowiedział dymisje osób odpowiedzialnych za fatalną ochronę muzeum Auschwitz-Birkenau. W rozmowie z reporterką RMF FM Bogdan Zdrojewski przyznał, że konkretów należy się spodziewać po Nowym Roku.
Minister kultury zaznaczył jednak, że nie ma żadnych zastrzeżeń do samego dyrektora muzeum. Dyrektor muzeum Auschwitz-Birkenau nie jest w tej chwili zagrożony dymisją - stwierdził Zdrojewski. Nie ulega wątpliwości, że uchybienia były i to były uchybienia, które się powtórzyły tej feralnej nocy. Nie chciałbym, aby pewnego rodzaju niefrasobliwości pozostawały bez echa. (…) Od razu powiem, że największe kompetencje w tym zakresie ma dyrektor muzeum. Od niego oczekuję wniosków - zaznaczył. Posłuchaj:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konsekwencje poniosą członkowie kierownictwa placówki odpowiedzialni za bezpieczeństwo i monitoring. Na razie zawieszeni w obowiązkach zostali trzej strażnicy, którzy pełnili służbę w nocy, gdy skradziony został napis "Arbeit macht frei". Według ministra trudno było liczyć na to, że bezpieczeństwo dawnego obozu koncentracyjnego zapewnią kamery, które nie rejestrują obrazu, a jedynie przekazują go do Internetu. Trudno oczekiwać, że ludzie będą patrzeć na obóz w nocy, ale ochroniarze mają taki obowiązek - podsumował Zdrojewski.
Historyczny napis skradziono z muzeum w piątek. We wtorek krakowska prokuratura zapowiedziała dochodzenie w sprawie niedostatecznych jej zdaniem zabezpieczeń. Przedstawiciele muzeum twierdzą, że ochrona była wystarczająca.
Pocięty napis "Arbeit macht frei" znaleziono w niedzielę. Wówczas także zatrzymano pięciu mężczyzn podejrzanych o kradzież. Zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży oraz uszkodzenia napisu, będącego dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury, usłyszało czterech z nich. Piąty aresztowany w tej sprawie, Marcin A., odpowie za udział w grupie przestępczej oraz nakłanianie do kradzieży i "zniszczenia zaboru". Reporterzy RMF FM dotarli do protokołów jego zeznań. Stwierdził on, że pewien człowiek obiecał mu około 120 tysięcy koron szwedzkich, z czego – w przeliczeniu – 20 tys. zł miało trafić do czterech wynajętych do kradzieży osób. W zeznaniach mężczyzna pośrednio wskazał, że zleceniodawcą kradzieży był Szwed.
Według informacji dziennikarzy RMF FM po świętach Bożego Narodzenia ma zostać wydany europejski nakaz aresztowania zleceniodawcy kradzieży. Śledczy na podstawie zgromadzonych informacji są bowiem w stanie ustalić jego tożsamość. Do wniosku o ENA potrzeba nazwiska ściganej osoby i stuprocentowej pewności, że wniosek dotyczy tej, a nie innej osoby.