​Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) opublikowała oświadczenie w związku z oskarżeniami o nienależyte informowanie rządu o możliwym zagrożeniu z powodu niekontrolowanego wejścia w atmosferę nad Polską rakiety Falcon 9. POLSA podkreśla, że raporty nie dotarły do wszystkich adresatów ze względu na problemy ze skrzynką mailową. Przekonuje jednocześnie, że ten fakt nie miał żadnego wpływu na ewentualne działania zapobiegawcze, gdyż "nie sposób przewidzieć, czy obiekt nie spali się całkowicie, zaś miejsca ewentualnego upadku nie da się przewidzieć z precyzją większą niż kilkaset kilometrów".

REKLAMA

Polska Agencja Kosmiczna przeprowadza przegląd systemu wysyłania swych raportów i komunikatów. Jak informuje ta instytucja, działania podjęła na polecenie ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Paszyka. Szef resortu wezwał rano na dywanik prezesa POLSA prof. Grzegorza Wrochnę, twierdząc, że agencja nienależycie poinformowała rząd o możliwym zagrożeniu w związku z niekontrolowanym wejściem w atmosferę nad Polską rakiety Falcon 9.

Zarówno MON, jak Rządowe Centrum Bezpieczeństwa dowiedziały się o amerykańskiej rakiecie płonącej i spadającej nad Polską dopiero od dziennikarzy RMF FM. Okazało się bowiem, że Polska Agencja Kosmiczna wysłała ostrzeżenie do MON-u na zły adres e-mail.

Jak ustalił RMF FM, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz miał poprosić ministra rozwoju i technologii, by znalazł sposób na odwołanie szefa Polskiej Agencji Kosmicznej, który został nominowany jeszcze przez poprzednią władzę.

Śmieci kosmiczne i satelity

POLSA w specjalnym oświadczeniu opublikowała "wyjaśnienie techniczne".

Polska Agencja Kosmiczna wyjaśnia, że na orbicie okołoziemskiej znajduje się ponad 11 tys. czynnych satelitów i ponad 15 tys. obiektów zidentyfikowanych, tzw. śmieci kosmicznych. "Nieczynne satelity oraz fragmenty wynoszących satelity na orbitę rakiet kończą swój żywot zwykle w procesie deorbitacji, wchodząc w atmosferę ziemską, gdzie w zdecydowanej większości przypadków ulegają spaleniu. Bardzo rzadko dochodzi do upadku szczątków na powierzchnię Ziemi. W Europie na przestrzeni ostatnich 60 lat zdarzyło się to około 15 razy, a więc średnio raz na 4 lata. W Polsce w poprzednich latach miał miejsce tylko jeden taki incydent" - czytamy w oświadczeniu POLSA.

POLSA podkreśla, że co tydzień wysyła do zainteresowanych ministerstw i służb raporty o sytuacji na orbicie, uwzględniając starty oraz przewidywane i dokonane deorbitacje. W przypadku obiektów o masie ponad 1 tony POLSA wysyła mniej więcej raz dziennie komunikaty o przewidywanym czasie i miejscu wejścia w atmosferę. Jak tłumaczy Agnieszka Gapys, rzeczniczka prasowa Polskiej Agencji Kosmicznej, "nie jest uzasadnione częstsze ich wysyłanie, gdyż krótsza obserwacja nie pozwala na istotne poprawienie przewidywań".

W ubiegłym roku wysłano komunikaty dotyczące 44 takich obiektów, a w bieżącym - już pięciu.

Dane te - jak podkreśla POLSA - mają ogromne znaczenie w unikaniu przypadkowych zderzeń na orbicie, np. satelity unijnego systemu nawigacyjnego Galileo wielokrotnie dokonywały manewrów unikowych dzięki ostrzeżeniom.

Miejsca ewentualnego upadku nie da się przewidzieć

Agnieszka Gapys podkreśla, że komunikaty te mają charakter wyłącznie informacyjny, gdyż nie sposób przewidzieć, czy obiekt nie spali się całkowicie, zaś miejsca ewentualnego upadku nie da się przewidzieć z precyzją większą niż kilkaset kilometrów.

"Nikomu na świecie to się nie udaje, ze względu na mnogość czynników, które trzeba uwzględnić, jak stan atmosfery, wiatr, kształt obiektu, materiały z jakich jest wykonany i ich rozłożenie, kąt wejścia w atmosferę itp. Komunikaty te nie są więc wysyłane w celu podejmowania akcji zapobiegawczych. Służą one temu, by w przypadku zaobserwowania śladu ogniowego na niebie lub znalezienia szczątków łatwo było zidentyfikować ich pochodzenie.

Tak też stało się w przypadku obiektów, które znaleziono w ostatnich dniach w okolicach Poznania.

Opis / pap/Jakub Kaczmarczyk /
Opis / pap/Jakub Kaczmarczyk /
Opis / pap/Jakub Kaczmarczyk /
Opis / pap/Jakub Kaczmarczyk /
Opis / pap/Jakub Kaczmarczyk /

Rzeczniczka POLSA informuje: "Już 13 lutego w cotygodniowym raporcie, który dotarł do wszystkich zainteresowanych, informowaliśmy o przewidywanym wejściu w atmosferę elementów rakiety Falcon 9. Następnie komunikaty o tym konkretnym obiekcie zostały wysłane 18 lutego o 14:10 i 19 lutego o 12:51. Komunikaty te nie dotarły niestety do wszystkich adresatów ze względu na problemy ze skrzynką mailową. Problem ten został już jednak rozwiązany. Fakt ten jak wskazano powyżej, nie miał jednak żadnego wpływu na ewentualne działania zapobiegawcze".

POLSA współpracuje z policją i Space X

Gapys zwraca uwagę, że jednocześnie w środę, 19 lutego po godzinie 13:00 POLSA poinformowała opinię publiczną o wejściu w atmosferę elementów rakiety Falcon 9. Od momentu pojawienia się informacji o znalezionych prawdopodobnych szczątkach rakiety, agencja współpracuje z policją. Na miejsce pojechał też pracownik POLSA, który dokonał oględzin obiektów.

POLSA nawiązała też kontakt z firmą SpaceX w celu potwierdzenia pochodzenia szczątków i zaplanowaniu dalszych działań.

Konferencja ministra Paszyka

W czwartek po południu Krzysztof Paszyk, szef Ministerstwa Rozwoju i Technologii, powiedział podczas konferencji prasowej w Sejmie, że Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) ma natychmiast opracować nowe procedury komunikacyjne, udrożnić je oraz adekwatnie reagować w takich sytuacjach jak ta, z którą mieliśmy do czynienia.

Szef resortu rozwoju zaznaczył, że zamiast "jasnego wskazania zagrożeń" ministerstwo otrzymało od POLSA rutynowy raport.

Czy powinniśmy się obawiać kosmicznych śmieci?

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Czy powinniśmy się obawiać kosmicznych śmieci? "Będzie ich coraz więcej"

"Kosmicznych śmieci będzie coraz więcej i samo monitorowanie tych obiektów będzie nastręczało coraz większych trudności. Informowanie o tym, czy ten obiekt zderzy się z jakimś nieaktywnym satelitą, jego unikanie będzie się robiło coraz trudniejsze, dlatego Europejska Agencja Kosmiczna, czy Polska Agencja Kosmiczna wdrażają już pewne programy obserwacji i informowania o wszelkich zjawiskach, które się zadzieją na orbicie i w przypadku wejścia w atmosferę, czyli tzw. deorbitacji" - mówił w rozmowie z Tomaszem Weryńskim na antenie Radia RMF24 Jakub Tokarek z obserwatorium astronomicznego UAM w Poznaniu.