Na teren posesji jednej z mieszkanek gminy Czersk w Pomorskiem spadł niezidentyfikowany obiekt. "Na miejscu pracują służby. Powiadomiliśmy już m.in. Polską Agencję Kosmiczną" - poinformowała w rozmowie z RMF FM rzeczniczka policji w Chojnicach, asp. Magdalena Zblewska. W środę Polska Agencja Kosmiczna podawała, że między godz. 4:46 a 4:48 doszło do "niekontrolowanego wejścia w atmosferę członu rakiety nośnej Falcon 9 R/B". Na razie jednak służby nie potwierdziły, aby to, co spadło z nieba na Pomorzu, było częścią rakiety. Służby zakończyły oględziny w czwartek po godz. 16. Mają być wznowione w piątek.
W czwartek policjanci otrzymali zgłoszenie od kobiety mieszkającej w gminie Czersk w powiecie chojnickim na Pomorzu, że w staw na terenie jej posesji spadło coś, co świeciło, a przy uderzeniu spowodowało duży huk.
Ma to być niezidentyfikowany obiekt.
Policjanci zabezpieczają teren i wyjaśniają okoliczności zdarzenia. Poinformowaliśmy Polską Agencję Kosmiczną, Polską Agencję Żeglugi Powietrznej, straż pożarną i inne służby - powiedziała RMF FM asp. Magdalena Zblewska z policji w Chojnicach.
Sołtys Będźmierowic Joanna Morawska, przekazała, że na szczęście nikomu nic się nie stało. Zwróciła uwagę, że w okolicy mieszka rodzina z dziećmi. Nie powinno dochodzić do takich sytuacji - zaznaczyła.
Po godz. 16 w czwartek służby zakończyły prowadzone oględziny. Mają być wznowione w piątek.
Rzeczniczka Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) Agnieszka Gapys przekazała, że agencja jest w kontakcie z policją z tamtej okolicy. Jak wyjaśniła, aby się przekonać, co to za obiekt, służby muszą go odnaleźć. Czekamy na oględziny służb, które mają zobaczyć ten obiekt. Zdjęcia z tych oględzin wysyłamy do SpaceX. Dopiero, jeśli firma się odniesie, będziemy mogli potwierdzić lub nie - powiedziała.
W środę Polska Agencja Kosmiczna poinformowała, że między godz. 4:46 a 4:48 doszło do niekontrolowanego wejścia w atmosferę członu rakiety nośnej Falcon 9 R/B. Wystartowała ona z bazy lotniczej Vanderberg w Kalifornii 1 lutego i w środę spłonęła nad Polską.
O tajemniczym obiekcie, który w środę rozświetlił niebo nad zachodnią Polską, od samego rana informowali nas słuchacze RMF FM. Dziwne zjawisko na niebie. Coś się rozbiło, coś bardzo dużego - mówił jeden z dzwoniących na Gorącą Linię RMF FM.
Od środy służby odnajdują na terytorium polski szczątki obiektu, który najprawdopodbniej nie do końca spłonął w atmosferze nad Polską, a na linii Polska Agencja Kosmiczna-rząd trwa komunikacyjny chaos i przerzucanie się odpowiedzialnością za to, że nie udało się należycie ostrzec ludzi przed zagrożeniem. Niezidentyfikowane obiekty - możliwe szczątki Falcon 9 - miały zostać znalezione m.in. w okolicach Poznania.
"Polska Agencja Kosmiczna wysłała ostrzeżenie o możliwym zagrożeniu związanym z wejściem w atmosferę nad Polską rakiety Falcon 9 na nieaktualny adres resortu obrony" - podał w czwartek MON. Jak poinformował reporter RMF FM Krzysztof Zasada, w ten sposób ministerstwo tłumaczy, dlaczego przez wiele godzin nie wiedziało o sprawie i nie wydało ostrzeżeń.
Jakub Tokarek z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu mówił w internetowym Radiu RMF24, że nie da się dokładnie opowiedzieć, ile kosmicznych śmieci w przestrzeni może nam potencjalnie zagrażać. Mamy mniej więcej listę śledzącą aktywne satelity i obiekty. W tym momencie samych satelitów Starlink jest 5 tysięcy, a ogólnie wszystkich obiektów aktywnych i działających mamy 11 tysięcy. Dwa razy więcej jest obiektów nieaktywnych bądź też części rakiet, które wnosiły w przeszłości satelity albo doszło ich zniszczenia - powiedział specjalista.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
W wyniku zderzeń satelit czy testów broni dochodzi do rozczłonkowań pewnych obiektów, przez co zamiast jednego obiektu mamy ich kilkaset, a nawet potencjalnie kilka tysięcy mniejszych obiektów.
Nie można powiedzieć, ile dokładnie mamy (kosmicznych śmieci w przestrzeni - przyp. red.), ponieważ możemy obserwować obiekty do 10 cm rozmiaru. Te obiekty mniejsze, latające wokół Ziemi z prędkością 7-8 km/s mogą się zderzyć z innymi obiektami i spowodować szkody. Nie wiemy, ile dokładnie takiej drobnicy w przestrzeni kosmicznej rzeczywiście się znajduje - wyjaśnił ekspert. Na szczęście, te drobne obiekty zagrażają bardziej aktywnym satelitom na orbicie.
Ekspert sugeruje, że można wystąpić o odszkodowanie w wyniku szkody wyrządzonej przez składniki rakiet, które są nieaktywne i spadły by na teren kraju. W sytuacji, gdzie w Komornikach spadł zbiornik na teren firmy i doprowadził do delikatnych szkód, właściciel firmy musiałby się zwrócić do instytucji państwowych - wyjaśnił Tokarek.
Problematyczna jest jednak kwestia prawa kosmicznego, gdzie nie doprecyzowano, w którym kierunku instytucje państwowe miałyby się zgłosić - czy to bezpośrednio do SpaceX, czy kraju, w którym jest zarejestrowana. Nie jest też wspomniana konkretna kwota odszkodowania.