Nawet 8 lat więzienia może spędzić za kratkami strażnik więzienny, który wczoraj przed południem zabarykadował się w wieży aresztu śledczego w Jeleniej Górze. Mężczyzna kilka najbliższych dni spędzi na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym.
Strażnikowi zostaną postawione dwa zarzuty - przekroczenie uprawnień oraz sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych.
Okoliczności były faktycznie niebezpieczne, bo strażnik oddał pięć strzałów i mógł oddać kolejne – twierdzi prokurator Andrzej Reczka. Nie opróżnił magazynków, a co do ilości strzałów nie chcę się w tej chwili kategorycznie wypowiadać. Możliwe, że było ich oddanych więcej. W każdym bądź razie nie była to całość amunicji, jaką strażnik posiadał przy sobie - dodaje prokurator.
Oskarżony nie jest jeszcze w stanie zeznawać - zeznania złoży najwcześniej w przyszłym tygodniu; prokuratorzy przesłuchują więc innych strażników w nadziei na znalezienie powodów całego dramatu. W najbliższych dniach zostanie też przesłuchana żona oficera. Jej zeznania rzucą na pewno nowe światło na motywy działania strażnika.
Służba więzienna powołała dwa zespoły, które mają wyjaśnić okoliczności wydarzeń w Jeleniej Górze. Jeden powołano w Okręgowym Zarządzie Służby Więziennej we Wrocławiu. A jeszcze dziś do Jeleniej Góry uda się powołana przez kierującego więziennictwem generała Marka Szostka niezależna grupa funkcjonariuszy Służby Więziennej.