Komitet strajkowy z kopalni „Budryk” nie chce rozmawiać z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej - informuje reporter RMF FM. Z tego powodu inne działające w przedsiębiorstwie związki zawodowe gotowe są podpisać porozumienie w sprawie podwyżki bez zgody protestujących.
Związkowcy postawili warunek rozpoczęcia rozmów: prezes spółki musi przyjechać na rozmowy do kopalni. Jarosław Zagórowski do zakładu się jednak nie wybiera. To, co się teraz dzieje, jest sterowane przez liderów związkowych. Ci ludzie boją się o swoje pozycje, bo już tak daleko zabrnęli w tej awanturze - twierdzi Zagórowski.
Podtrzymuje on, że ma propozycję płacową dla górników i chce z nimi o niej porozmawiać. Prezes postawił jednak warunek: chce, żeby podczas negocjacji byli obecni dziennikarze, aby opinia publiczna mogła zapoznać się z propozycjami, jakie złoży górnikom.
Już wiadomo, że wszystkich postulatów strajkujących nie da się zrealizować, tym bardziej, że 23-dniowy strajk strawił już większość zysków z ubiegłego roku. Już w ubiegłym tygodniu straty sięgały 25 milionów złotych. Górnicy jeszcze nie wiedzą o propozycji rozmów. Są odcięci od świata; pod ziemią, gdzie trwa górnicza masówka, nie działają telefony komórkowe.
Do przedstawicieli komitetu strajkowego dotarło wcześniej pismo od dyrekcji kopalni „Budryk”, nawołujące do wznowienia wydobycia węgla. Podjęcie pracy nakazał Wyższy Urząd Górniczy. Według jego analiz, zalegający węgiel grozi samozapłonem i podziemnym pożarem. Pod ziemią wciąż jednak trwa strajk.
Bez porozumienia wszyscy górnicy, którzy są na dole, powiedzieli, że nie podejmą pracy. Do czasu, kiedy mają siły i nie zostaną wywiezieni na noszach, będą przebywać na dole - mówi RMF FM przedstawiciel komitetu strajkowego.
Dyrekcja kopalni próbuje ściągnąć do pracy górników przebywających na zwolnieniach lekarskich i urlopach, by jak najszybciej wznowić wydobycie węgla - dowiedziało się RMF FM.
Protestujących nie przekonują wyniki kontroli Wyższego Urzędu Górniczego. Twierdzą, że świadczą one tylko o zwiększonym zagrożeniu pożarowym, a z takim stykają się na co dzień. Nie pomogło też pismo od dyrektora kopalni, który prosi o współpracę. Strajkujący odpowiadają, że współpracować chcą, ale najpierw trzeba ustalić zasady.
Jednym z pomysłów zażegnania kryzysu jest odroczenie o rok faktycznego terminu wejścia kopalni „Budryk” do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, mimo że zakład formalnie jest już w holdingu, a zmiana została zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym.
Minister skarbu Aleksander Grad chce zapoznać się z odpowiednimi dokumentami i skonsultować się z wicepremierem i ministrem gospodarki Waldemarem Pawlakiem. Grad nie widzi jednak sensu takiej operacji. Nie wiem, co ten rok miałby dać? W samym „Budryku” podniosą sobie pensje i w słabszej kondycji będą „Budryka” inkorporować później do Jastrzębskiej Spółki Węglowej? To jest nierozsądne - zaznacza. Dodaje, że odwracanie podjętych decyzji będzie ze szkodą i dla kopalni "Budryk" i dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Strajk trwa już 23 dzień. Według związkowców, na dole protestuje już 400 górników. Pracownicy zakładu przebywają na dwóch poziomach, 700 i 1000 metrów.