3,5 roku więzienia i 8 tysięcy złotych grzywny dla znachora Marka H. To za jego radą rodzice półrocznej Madzi z Brzeznej z okolic Nowego Sącza podawali dziecku tylko kozie mleko i rozwodnione kaszki. Dziewczynka zmarła z niedożywienia. H. został też uznany za winnego świadczenia usług medycznych bez wymaganych uprawnień.

3,5 roku więzienia i 8 tysięcy złotych grzywny dla znachora Marka H. To za jego radą rodzice półrocznej Madzi z Brzeznej z okolic Nowego Sącza podawali dziecku tylko kozie mleko i rozwodnione kaszki. Dziewczynka zmarła z niedożywienia. H. został też uznany za winnego świadczenia usług medycznych bez wymaganych uprawnień.
Znachor Marek Haslik / PAP/Grzegorz Momot /PAP

Wyrok nie jest prawomocny. Obrona już zapowiedziała apelację.

Od początku procesu Markowi H. na korytarzu sądowym towarzyszyli jego zwolennicy - kilkudziesięcioosobowa grupa ludzi, którzy korzystali z jego porad. Pytani przez dziennikarzy pacjenci znachora stanowczo twierdzili, że H. nie jest winny śmierci małej Magdy i że sami albo ich dzieci zawdzięczają mu odzyskanie zdrowia.

Zwolennicy "uzdrowiciela" pojawili się w sądzie również w środę. Byli wyraźnie rozgoryczeni wyrokiem skazującym. Dziś zapadł niesprawiedliwy wyrok. Wierzymy, że pan Marek jest wspaniałym człowiekiem, który dzieli się z potrzebującymi swoją wiedzą i mądrością - mówiła jedna ze zwolenniczek znachora, pragnąca zachować anonimowość.

Z jego usług korzystało kilkadziesiąt osób

Znachor z Nowego Sącza "leczył" kilkadziesiąt osób. Brał za to pieniądze i prezenty.

W 2014 roku rodzice półrocznej Magdy z Brzeznej, którym zalecił "niestandardowe żywienie", zagłodzili niemowlę. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci było całkowite zaniedbanie i niedożywienie. U dziewczynki nie stwierdzono żadnych obrażeń - zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych - które mogły spowodować śmierć. Nie wykryto też oznak żadnej choroby ani wady wrodzonej, która mogłaby wpłynąć na stan zdrowia dziecka.

W 2007 roku Marek H. odpowiadał przed sądem w podobnej sprawie. Chodziło wtedy o śmierć 5-letniego Przemka. Jego matka zeznała jednak, że znachor przyjeżdżał do jej domu prywatnie. Nie poniósł on wtedy żadnych konsekwencji.


(mn, e)