W zeznaniach prok. Marciniak nie ma nic, co zagrażałoby bezpieczeństwu państwa - przyznał minister sprawiedliwości. Ale akt nie odtajnił, bo - jak podkreśla - nie on je utajniał. Ma się tym zająć komisja śledcza. Ta jednak – zdominowana przez SLD - zwleka. A tymczasem akta gdzieś leżą... Gdzie?

Tajne zeznania prok. Wandy Marciniak sporządzono w dwóch kopiach – oryginał znajduje się w Sejmie, a jego „klon” w Ministerstwie Sprawiedliwości. Tam kserokopia spoczywa w tzw. kancelarii tajnej, która jest tak tajna, że nawet wiceprokurator generalny Kazimierz Olejnik nie chce na jej temat pisnąć ani słówka. Wymijająco mówi jedynie: Chronimy je według zasad obowiązujących w krajach natowskich. Posiadamy stosowne certyfikaty.

Ale rąbka tajemnicy na temat „tajnej kancelarii” uchyla były prokurator krajowy Zbigniew Wassermann. To są zamki, kraty bardzo mocne, czasem metalowe drzwi.

Podobną ochroną powinien być objęty oryginał. Ponoć znajduje się w sejfie komisji sejmowej – podejrzewa jej przewodniczący Tomasz Nałęcz – a może znajduje się w sejmowej kancelarii tajnej?

W sekretariacie nic reporterce RMF nie powiedziano, twierdząc, że dziennikarzom informacji nie udzielają. Ale za to wgląd do tajnych akt ma każdy poseł, choć jak przyznaje Tomasz Nałęcz jeszcze nie zdarzyło się, aby jakiś poseł spoza komisji chciał się zapoznać z jakimiś tajnymi aktami.

A o całym zamieszaniu wokół odtajnienia zeznań pani prokurator w sejmowych kuluarach posłowie mówią, że jest to szukanie kozła ofiarnego, który za ministra sprawiedliwości rozwiąże całą sprawę...

08:15