Do 8 firm w kraju trafiło 10 ton zanieczyszczonego mleka w proszku ze Szczekocin - poinformował rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar. W firmach tych trwają kontrole. Nie wiadomo, jaka substancja była w składzie mleka. Ustala to prokuratura.
W szczekocińskiej mleczarni był już prokurator z Myszkowa. Zabezpieczone zostały próbki mleka oraz dokumentacja dot. kontrahentów spółdzielni - powiedział Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Na miejscu wstępnie przebadano dwa worki z podejrzanej partii mleka, które zostały zwrócone spółdzielni w ramach reklamacji (prawdopodobnie chodziło o uszkodzone opakowanie). Mleko z tych worków przesiano i nie zauważono żadnych podejrzanych substancji - powiedział prokurator.
Z zabezpieczonych w spółdzielni dokumentów wynika, że cała podejrzana partia mleka trafiła do firmy pośredniczącej z Włocławka, która sprzedawała je później finalnym odbiorcom. Wszyscy odbiorcy zostali już poinformowani, że trafiło do nich mleko z tej partii. Mleko w proszku z podejrzanej partii wyprodukowane w mleczarni w Szczekocinach za pośrednictwem jednej z firm trafiło do spółki Magnolia i siedmiu innych odbiorców w kilku województwach. Trwają tam obecnie kontrole - powiedział rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego Jan Bondar.
Firma Magnolia poinformowała, że zakład zakupił 3 tony mleka, co do którego jest podejrzenie skażenia. Wszystkie wyprodukowane z jego użyciem wyroby są wycofywane ze sprzedaży. Producent podkreśla, że potencjalne zagrożenie wiąże się jedynie z tymi partiami słodyczy, o których informuje Główny Inspektor Sanitarny na swojej stronie internetowej, a wszystkie pozostałe wyroby wyprodukowane przez spółkę są całkowicie bezpieczne. Według przedstawiciela firmy, partia zanieczyszczonego mleka miała 10 ton. Informację tę potwierdził rzecznik GIS.
Zdaniem specjalistów, jeśli okaże się, że w mleku była trutka na szczury, to jej ilość nie powinna stanowić zagrożenia dla ludzi. W worku było 25 kg mleka, a tej trutki stwierdzono kilkanaście gram, jeśli to była trutka, czego teraz nie wiemy, to biorąc pod uwagę procesy produkcyjne, powinna ulec takiemu rozcieńczeniu, że nie powinno to stanowić zagrożenia - powiedziała Wojewódzki Inspektor Sanitarny w Gorzowie Dorota Konaszczuk.
Z kolei rzeczniczka Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Katowicach Beata Kowalewska przyznała, że wiadomość o zanieczyszczeniu wykrytym w mleku pochodzącym z mleczarni w Szczekocinach powiatowy lekarzy weterynarii w Zawierciu dostał 16 stycznia od powiatowego inspektora sanitarnego w Żarach. Był to kawałek tekturowego opakowania oraz coś, co przypominało granulat - powiedziała.
Wafle i rurki waflowe firmy Magnolia z Lubska zostały wyprodukowane z mleka w proszku zanieczyszczonego nieznaną substancją. Przed ich jedzeniem ostrzegł w sobotę Główny Inspektor Sanitarny. Zakupione produkty należy zwrócić w miejscu zakupu lub wyrzucić.
Chodzi o rurki waflowe "Stilla Dolce Cocoa Rolls 2x50g" oblewane wewnątrz kremem czekoladowym z czekolady mlecznej, "Wafle z kremem waniliowym Vanilla wafers 175 g", wafle mleczne "Poesia Milk Cream 70 g", wafle MAX mleczne w czekoladzie mlecznej 35 g, rurki waflowe suche 70 g, rurki waflowe suche cienkie 70 g, wafle mleczne "Słodka Nuta" 175 g, wafle kakaowe w czekoladzie naturalnej 600 g oraz wafle z kremem Wiener Eiswaffel, które zostały wyprodukowane z mleka w proszku zanieczyszczonego nieznaną substancją.
Sześć z wymienionych produktów było dystrybuowanych na terenie całej Polski, a trzy były eksportowane do Czech, Słowacji, Niemiec i na Łotwę. Na teren województwa lubuskiego trafiła niewielka ilość tych produktów. Inspektorzy znaleźli je tylko w dwóch hurtowniach. Zostały one zabezpieczone i nie trafią do handlu - poinformowała rzeczniczka lubuskiego Sanepidu Jolanta Borkowska.