Mężczyzna, który w Poznaniu na przynajmniej dwie noce zamknął psa w samochodzie – zgłosił się na policję. Wczoraj po interwencji mieszkańców, czworonoga uwolnili strażnicy miejscy. To obywatel Francji, który zapewniał, że autem podróżuje po Europie, a stolica Wielkopolski to jedynie przystanek na jego trasie. Dodawał, że psa regularnie doglądał i nie pozwoliłby zrobić mu krzywdy.

Pierwsze wezwanie o psie zamkniętym na pace niewielkiego auta dostawczego, straż miejska dostała w sobotnie popołudnie. Funkcjonariusze nie wiedzieli wtedy podstaw, by wybijać szyby czy próbować otwierać zamki w pojeździe, ale poinformowali o sprawie policję - mówi Anna Nowaczyk z poznańskiej straży miejskiej. Mimo to czworonoga nie uwolniono pierwszej nocy. Zdecydowaną reakcję mundurowych wywołało dopiero kolejne zgłoszenie od mieszkańców ulicy Kopernika na Starym Mieście. To oni w niedzielę zorientowali się, że z auta nadal dobiega szczekanie.

Na miejsce znów przyjechali strażnicy, którzy mając na uwadze prognozowany mróz, stwierdzili, że psa natychmiast należy uwolnić. Decyzję o otwarciu auta musieli podjąć jednak policjanci. Chwilę potem na miejscu pojawił się ślusarz i pracownicy poznańskiego schroniska.

Czworonóg krótko potem trafił w ręce specjalistów. Weterynarze ocenili jego stan jako dobry. Zwierzę przebywało w schronisku przy ulicy Bukowskiej. Policjanci przesłuchali już właściciela auta i psa. Po konsultacji z prokuratorem podjęli decyzję o zwróceniu czworonoga mężczyźnie, który ostatecznie nie usłyszał zarzutów.  

Gdyby potwierdziły się podejrzenia o złym traktowaniu psa, jego właściciel mógłby usłyszeć zarzut znęcania się nad zwierzęciem, co grozi grzywną lub pozbawieniem wolności do dwóch lat. 

(m)