Czwarty dzień poszukiwań wartego 200 tysięcy złotych policyjnego drona, który w piątek spadł w okolicach Makowa Mazowieckiego. Maszynę stara się odnaleźć kilkunastu podlaskich funkcjonariuszy.
Policjanci przeczesują okolice, w której - jak przypuszczają - mogła upaść maszyna. To teren zalesiony, a także pola, na których wyrosły już rośliny uprawne.
Do działań wykorzystywane są też inne drony. Nie jest wykluczone, że użyte zostaną jednostki z urządzeniami na podczerwień.
Jak twierdzą operatorzy, dron zniknął za drzewami, gdy otrzymał polecenie powrotu do miejsca startu. Nie wiadomo, co się z nim działo od czasu utraty kontroli nad urządzeniem.
Ostatni raport wskazywał na to, że bateria wystarczy na 10 minut lotu.
Jak ujawniliśmy, policyjne urządzenie obserwacyjne, którego policjanci używali w tajnej akcji koło Makowa, nie było wyposażone w lokalizator.