Sąd w Gdańsku wydał wyrok w sprawie mężczyzny kierującego grupą, która prowadziła sieć agencji towarzyskich i czerpała korzyści z prostytucji. Olgierd L. trafi teraz do więzienia na 3 lata i 10 miesięcy.

Sąd w Gdańsku wydał wyrok w sprawie mężczyzny kierującego grupą, która prowadziła sieć agencji towarzyskich i czerpała korzyści z prostytucji. Olgierd L. trafi teraz do więzienia na 3 lata i 10 miesięcy.
Dwóch z 10 oskarżonych z grupy Olgierda L. /Adam Warżawa /PAP

Funkcjonowanie grupy można porównać do działania dobrze zorganizowanej firmy. Miała swój "dział finansowy", osoby, które odbierały pieniądze od klientów. Był także "dział marketingu". Odpowiadał szykowanie ogłoszeń i umieszczanie ich w sieci. Było nawet swoiste "call center" - telefonistka, która umawiała klientów do konkretnych prostytutek, pracujących w różnych miejscach. To także był sposób kontrolowania kobiet.

Gang Olgierda L. tzw. "domówki" miał w kilku miejscach Gdańska, także w Gdyni i Malborku, ale też na terenie Niemiec oraz Szwajcarii. Każdy detal działania grupy kontrolować miał właśnie Olgierd L., choćby to, gdzie która z kobiet miała pracować i ile z zarobionych przez siebie pieniędzy będzie musiała oddać grupie. Przestępcy pobierali także haracze od prostytutek.

Udało się ustalić, że dla grupy pracowało co najmniej 20 pań. Sąd przyznał jednak, że tych kobiet przez "domówki" grupy przewijało się więcej.

Tylko dwoje z członków grupy było dziś w sądzie. Nie było w nim samego Olgierda L. Prokurator chciał dla niego 8 lat więzienia, a wyrok ocenił jako łagodny. Nie zadeklarował czy będzie apelacja czy nie, jednak należy się jej spodziewać. Większość członków grupy za kraty nie trafi, a część dostała wyroki w zawieszeniu, a część grzywny. Było też warunkowe odstąpienie od wymierzania kary.

(az)