"Po zakończeniu aklimatyzacji, zejściu niżej w celu regeneracji i podleczenia infekcji gardła, na wyprawie Mateusza Waligóry na Everest z poziomu morza nastąpił dłużący się czas oczekiwania na okno pogodowe i atak szczytowy" - informuje biuro prasowe wyprawy na Mount Everest, Asekol Everest Expedition. Jak podaje, "ten rozpocznie się już dziś w nocy".
Rozpoczął się 8. tydzień wyprawy Mateusza Waligóry i jego zespołu na Mount Everest.
Według najnowszego komunikatu biura prasowego Asekol Everest Expedition, "po zakończeniu aklimatyzacji, zejściu niżej w celu regeneracji i podleczenia infekcji gardła, na wyprawie Mateusza Waligóry na Everest z poziomu morza nastąpił dłużący się czas oczekiwania na okno pogodowe i atak szczytowy. Ten rozpocznie się już dziś w nocy".
"Mateusz wyruszy z bazy do obozu II, skąd w ciągu następnych dni dojdzie do c3 i c4. Wyjście szczytowe rozpocznie się z tego ostatniego prawdopodobnie 21 maja, jeśli tylko utrzymają się przychylne prognozy pogody na ten dzień" - podaje biuro.
Jak przypomina, "pogoda jak zwykle rządzi i dzieli na Evereście". Najpierw bardzo długo komplikowała plany zaporęczowania góry aż po wierzchołek, co było w tym roku zadaniem agencji Seven Summits Treks" - czytamy w komunikacie prasowym.
"Ostatecznie 10 maja w godzinach wieczornych grupa dziesięciu Nepalczyków dotarła na szczyt i poprowadziła nań liny poręczowe. Wyjątkowo wcześniej udało się to zrobić na sąsiednim Lhotse, które w ubiegłych sezonach zazwyczaj musiało poczekać na zaporęczowanie Everestu" - podaje biuro prasowe wyprawy na Mount Everest, Asekol Everest Expedition.
W komunikacie czytamy, że "w związku z opóźnieniami grupa zmierzająca na Everest w pierwszym oknie pogodowym, musiała przez kilka dni oczekiwać na otwarcie drogi na szczyt w obozie II".
Biuro informuje, że "pierwszym nie-Nepalczykiem w tym sezonie na szczycie Everestu był Ukrainiec Valentyn Sypavin, profesjonalny alpinista, były zawodnik we wspinaczce lodowej i przewodnik górski z Charkowa, który wyruszył dosłownie kilka godzin po zespole poręczującym".
"Dzień później, 12 maja, na szczycie zameldowało się więcej osób, w tym Szerpowie z grupą prowadzonych przez nich dziewięciu uczestników wyprawy organizowanej przez agencję Imagine Nepal, w ramach której na Evereście działa także Mateusz Waligóra. Niestety prognozy pogody się nie sprawdzały i to oraz inne wejścia szczytowe przebiegało w chmurach, opadach śniegu, wietrze. Poskutkowało to niestety odmrożeniami wśród kilku wspinających się na Dach Świata. Niestety w drodze na wierzchołek ponad obozem IV zaginęło też dwóch mongolskich wspinaczy, którzy zamierzali osiągnąć szczyt bez dodatkowego tlenu i asysty Szerpów" - przekazuje biuro prasowe.
Jak zaznacza, "wiele wskazuje na to, że dopiero nadchodzące dni - jeżeli tym razem prognozy nie zawiodą - przyniosą poprawę pogody i solidne, prawie bezwietrzne i słoneczne okno pogodowe, które da szanse na bezpieczny atak szczytowy". "Niestety czeka na niego w bazie i wyższych obozach jeszcze wielu chętnych, co może skutkować kolejkami w drodze na liczący 8848 m wierzchołek" - dodaje obsługa prasowa wyprawy.
Biuro prasowe Asekol Everest Expedition podkreśla, że "celem wyprawy Mateusza Waligóry jest dotarcie na Mount Everest z poziomu morza z wykorzystaniem jedynie siły własnych mięśni, bez emisji zbędnych zanieczyszczeń, w myśl zasady: leave no trace".
"Jeśli wyprawa się powiedzie, będzie pierwszym Polakiem, który osiągnie Mount Everest w taki sposób. Wyprawa odbywa się w formie himalajskiego triathlonu, na który składają się etap rowerowy prowadzący przez północny wschód Indii do Nepalu, etap pieszy, czyli trekking do bazy pod Everestem i etap trzeci - wspinaczka na najwyższy szczyt Ziemi" - czytamy w komunikacie.
Postępy wyprawy można śledzić na profilach w mediach społecznościowych.