Kilkudziesięciu kierowców wykorzystało korytarz życia na małopolskim odcinku autostrady A4 po wypadku, do którego doszło tuż przed godziną 12:00. Na wysokości Tarnowa zderzyły się dwie ciężarówki i samochód osobowy. Trasa w stronę Krakowa została odblokowana dopiero kilka minut przed 21:00.

Po wypadku na A4 na wysokości Tarnowa przez wiele godzin pracowały służby, wykorzystując ciężki sprzęt, żeby podnieść leżącą na jezdni cysternę. Przewróconą cysternę, w której były 24 tony sypkiego ryżu, trzeba było obrócić, postawić na koła i odholować na najbliższy parking.


Część kierowców nie chciała czekać i pojechali autostradą pod prąd - informuje reporter RMF FM Maciej Pałahicki.

Kierowcy w większości zachowali się właściwie i utworzyli tak zwany korytarz życia, by pomóc służbom ratunkowym szybko dotrzeć na miejsce wypadku. Kilkudziesięciu postanowiło jednak skorzystać z okazji i ruszyli korytarzem pod prąd. Do przejechania mieli nawet kilka kilometrów do najbliższego zjazdu.

Mogą ich czekać jednak poważne konsekwencję - mówi rzecznik tarnowskiej policji Paweł Klimek. Jeśli ktoś zarejestrował to zdarzenie i przekaże film funkcjonariuszom, ci będą musieli ukarać tych, którzy w oczywisty sposób złamali przepisy. W najlepszym razie grozi im kilkaset złotych mandatu, a jeśli policja przekaże sprawę do sądu, to nawet pięć tysięcy złotych grzywny.

W cysternie, która jechała A4 w kierunku Rzeszowa, pękła jedna z opon. Samochód przebił bariery energochłonne i zjechał na przeciwległy pas ruchu. Tam zderzył się z samochodem osobowym. W kolizji uczestniczył też trzeci samochód - TIR jadący do Krakowa, w jego przednią szybę uderzył jakiś element. Nikt nie ucierpiał.



Opracowanie: