Zapalnik pocisku, który wojsko zgubiło podczas lotu patrolowego wzdłuż białoruskiej granicy, nie ma systemu lokalizacji radiowej. Można go znaleźć jedynie podczas fizycznych poszukiwań - ustalili reporterzy RMF FM.

Jak przekazało w komunikacie Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, wojsko poszukuje zapalnika pocisku, który został zgubiony podczas lotu bojowego przy granicy z Białorusią.

Według naszych informacji, śmigłowce startowały z lotniska w Krywlanach pod Białymstokiem i kierowały się na działania wzdłuż granicy z Białorusią.

Poszukiwany przedmiot to metalowy stożek o długości jedenastu centymetrów. Wkręca się go na szczycie pocisku i to właśnie zapalnik w przypadku użycia pocisku jako pierwszy ma styczność z podłożem i uruchamia ładunek wybuchowy.

Jego odłączenie się od całości wynika - jak ustalił reporter RMF FM - najprawdopodobniej z dużych wibracji, nieodłącznych podczas lotu śmigłowca, które mogły spowodować poluzowanie elementu.

Wojsko informuje, że do takich zdarzeń dochodziło już wcześniej, np. podczas misji w Afganistanie. W tym przypadku ładunek był przenoszony przez śmigłowiec Mi-24 z 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych.

Zapalnik został zgubiony podczas patrolu, który odbywał się wzdłuż pasa granicznego na Podlasiu. Element upadł na ziemię najprawdopodobniej w Puszczy Białowieskiej.

Co ważne, sam zapalnik nie stanowi zagrożenia i ma wbudowany system zabezpieczeń.

W przypadku jego znalezienia Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych apeluje o zabezpieczenie miejsca i powiadomienie służb.

Opracowanie: