Przemysław Wipler dziękuje za wyrazy wsparcia, przeprasza za zamieszanie i zawiesza sprawowanie funkcji Prezesa Zarządu Stowarzyszenia Republikanie. To pokłosie nocnej bójki przed klubem przy ulicy Mazowieckiej w Warszawie. Wipler twierdzi, że został tam zaatakowany i pobity przez funkcjonariuszy. Według policjantów, był pijany i sam wszczął awanturę.
Nowy zarząd Stowarzyszenia Republikanie zostanie wybrany 23 listopada. Do tego czasu pracami organizacji będzie kierować wiceprezes Republikanów Anna Streżyńska.
Przemysław Wipler poinformował o swojej decyzji w e-mailu, którego rozesłał do sympatyków. Przeprosił w nim Republikanów za zaistniałą sytuację. Niezależnie od mojej oceny przebiegu wydarzeń, nie przysparzałbym Wam problemów, gdyby nie było mnie w tamtym miejscu o tamtej porze. To, co nie ulega wątpliwości, to fakt, że zostałem dotkliwie pobity i że zostały opublikowane w mediach zmanipulowane informacje na mój temat. Mam nadzieję, że zostaną upublicznione nagrania z monitoringu. W tej chwili muszę zająć się wyjaśnieniem sprawy i na tym skupię wszystkie swoje wysiłki w najbliższych tygodniach - czytamy w komunikacie.
Wczoraj na biurko szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza trafił policyjny raport w sprawie wydarzeń na Mazowieckiej. Do dokumentu przygotowanego w Komendzie Głównej Policji dołączone jest też nagranie z monitoringu - kluczowy dowód w tej sprawie.
Wszczęte przez policję dochodzenie dotyczy "stosowania przemocy w celu zmuszenia funkcjonariuszy policji do zaniechania czynności służbowej". Grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności lub do trzech lat więzienia.
Sam Wipler twierdzi, że to on padł ofiarą agresji policjantów - został brutalnie pobity przez policję po wyjściu z lokalu, gdzie świętował z przyjaciółmi ciążę swojej żony. Przyznał, że badanie krwi wykazało u niego 1,4 promila alkoholu. Jak podkreślał, to ilość, jaką człowiek z jego wagą ma po wypiciu jednego wina. Zapewniał również, że mimo wypicia alkoholu miał pełną kontrolę nad swoimi działaniami.
Inną wersję zdarzeń przedstawia policja. Twierdzi, że pijany polityk był wulgarny i w brutalny sposób przeszkodził w interwencji przed klubem. Ponieważ nie chciał się uspokoić, policjanci użyli siły fizycznej i gazu pieprzowego.
Wersję policji potwierdził w rozmowie z RMF FM świadek wydarzeń z Mazowieckiej.
(mal)