Swoich kandydatów do parlamentu wybierali także więźniowie. 466 osób było uprawnionych do głosowania w areszcie śledczym w Katowicach. Większość wrzuciła kartki do urn.
Na samym początku byli więźniowie oznaczeni literą „N”, czyli – niebezpieczni. Niektórzy z więźniów byli wyprowadzani w kajdankach, które oczywiście im zdejmowano na czas oddania głosu. Każdy z nich był bardzo miły, uśmiechał się - opowiada przedstawicielka komisji wyborczej w więzieniu.
Aresztanci nie mieli problemów z oddaniem głosów. By uczestniczyć w wyborach, niektórzy więźniowie wrócili z przepustki do aresztu.