W Warszawie powstanie restauracja, w której będą pracować niewidomi kelnerzy. Menu współtworzy też niewidoma autorka książki kucharskiej. W tej restauracji dania zjemy w całkowitej ciemności. To będzie pierwszy taki lokal w Polsce. "Powstanie lokalu może wesprzeć każdy z nas" - mówi w rozmowie z Romualdem Kłosowskim Anna Bocheńska, prezeska Fundacji Pomocy Rodzinie "Człowiek w Potrzebie", pomysłodawczyni otwarcia restauracji "Different".
Romuald Kłosowski: W Warszawie ma powstać, a możemy powiedzieć, że już powstaje - pierwsza restauracja, w której kelnerami będą osoby niewidome.
Anna Bocheńska: Tak, planujemy otwarcie restauracji "Different". Będziemy zatrudniali osoby niewidome i ociemniałe.
W kuchni też?
W kuchni będą osoby widzące, aczkolwiek w przyszłości także myślimy o zatrudnieniu osób z dużym niedowidzeniem lub niewidomych. Na początek będą to kucharze pełnosprawni. Pomocnicy będą z innymi niepełnosprawnościami, z ruchowymi.
Skąd pomysł na taką działalność?
To nie jest mój pomysł. Ten pomysł funkcjonuje od 1999 roku na świecie. Pierwsza taka restauracja powstała w Zurychu. Później na taką działalność otworzyły się kolejne miasta Europy: Londyn, Paryż, Berlin, Petersburg... Mamy nawet w Moskwie taką restaurację. W Polsce jest jedna podobna restauracja, w Poznaniu. Tyle że tam kelnerzy są pełnosprawni i obsługują gości z noktowizorami.
Ale goście również nic nie widzą...
Tak, o to chodzi, że odwracamy role. To osoby pełnosprawne, goście - stają się osobami niepełnosprawnymi. Zabieramy państwu wzrok na pewien czas. To jest ten komfort, że na godzinę, czy na dwie - i możecie państwo się wtedy wczuć w rolę osób niepełnosprawnych, niewidomych. Pomieszczenie będzie oddzielone, odizolowane. Będzie wyciemnione, zupełnie nie będzie żadnego źródła światła.
Mam ochotę teraz zgasić światło na chwilę i porozmawiać właśnie w takiej atmosferze. Jak to wpływa na odbiór? Bo chyba rzeczywiście każdy inny zmysł jest wtedy "w pogotowiu"?
Tak, organizm się przestawia na tryb czujności. Jesteśmy bardziej skoncentrowani. Ciekawostka: trudniej jest się upić w ciemności (uśmiech). Znajomi, którzy pili alkohol w takiej restauracji mówili, że organizm był wtedy nastawiony na czujność, a temat alkoholu we krwi był na dalszym planie. Koleżanki mówiły: "wiesz, wychodzimy z tej restauracji i nagle nogi się uginają".
Za chwilę wrócimy do tego, jak można pomóc w powstaniu tego miejsca, bo miejsce już jest. Na stronie projektu widziałem też osoby, które znajdą tam pracę. Robiliście już jakieś testy?
Ja byłam w takiej restauracji w 2008 roku. Przyjechała do nas z Paryża jako objazdowa atrakcja. Jedna z dziewczyn, która będzie ze mną współpracowała, Magda - pracowała w tym miejscu jako kelnera, więc ona poznała tę restaurację "od zaplecza". Wie, jak pracować, jak to działa. Tak bardzo jej się spodobała ta praca, że kiedy ta restauracja wyjechała do Paryża, poszła na studia podyplomowe z zarządzania gastronomią i zrobiła uprawnienia audytora w gastronomii po to, żeby kiedyś móc pracować w takiej restauracji, bądź otworzyć kawiarnię. Gdy zadzwoniłam do niej, to przyznała, że wciąż spodziewała się, że kiedyś ktoś będzie chciał otworzyć taką restaurację w Warszawie! Ona jest bardzo przygotowana, od kilku lat zdobywała wiedzę o rynku gastronomicznym, ale też na temat osób niewidomych. I co ciekawe, mamy też w zespole Thui - Wietnamkę która jako wolontariuszka pomaga młodzieży niewidomej młodzieży. Gdy usłyszała o tym, że chcemy zrobić coś takiego w Polsce, powiedziała "dobrze, ale musimy potem zrobić coś takiego w Wietnamie". Każda z nas widziała to i przeżyła na swój sposób, ma jakieś doświadczenia. Ale zamykamy się i próbujemy to zrobić. A jeśli mowa o testach - nie było ich. Na pewno będziemy testować wspólnie jedzenie. Jeżeli będziemy układali menu, to każdy z nas będzie musiał ocenić te dania.
A jakie menu? Skoro Wietnamka, to pewnie będzie chciała wprowadzić kuchnię azjatycką.
Być może raz w miesiącu zrobimy właśnie taki "wieczór azjatycki". Kuchnia będzie europejska, "fusion". Wyciągniemy z różnych kuchni to, co najciekawsze, najfajniejsze. Również będą elementy kuchni molekularnej, żeby zszokować nasze zmysły smaku.
Jak my możemy się dołożyć do tego, żeby restauracja zaczęła działać
W tej chwili bardzo, ale to bardzo potrzebujemy już tylko pieniędzy. Potrzebujemy zebrać minimum 250 tysięcy złotych. Wystartowaliśmy w tym celu z akcją crowdfoundingową, czyli zbieramy pieniądze na portalu internetowym wspieram.to/different. To portal, gdzie dając pieniądze na otwarcie restauracji - otrzymają państwo vouchery do naszej restauracji. Czyli de facto - kupują vouchery na lunche i kolacje. W ten sposób pomagają nam otworzyć ten lokal, stworzyć stanowiska pracy dla kilkunastu osób niewidomych i kilku osób z innymi niepełnosprawnościami. To jest takie przyjemne z pożytecznym. Te vouchery są powyżej 30 złotych. Jeżeli ktoś nie ma 30 złotych, bo różnie bywa, to można wpłacić złotówkę lub 5 złotych. Lepiej żeby dużo osób wpłaciło po złotówce, po 5 złotych, niż żeby wpłacili tylko nieliczni duże kwoty. Na tym polega crowdfounding. On jest jeszcze w Polsce mało popularny, ale na przykład w Stanach Zjednoczonych świetnie to działa. Jeśli ktoś będzie chciał wpłacić 10 tysięcy złotych również niech się nie waha! Takiej osobie czy firmie zaproponujemy tytuł sponsora. Jesteśmy na to przygotowani.
Już macie lokal, gotowe miejsce, które tylko czeka na ostatnie złotówki?
Zobaczymy czy uda się go nam zdobyć. Natomiast mamy plan B i C. Warszawa jest to miasto, gdzie lokali jest sporo. Władze miasta również są nam bardzo przychylne i burmistrz dzielnicy Śródmieście zapewnił nas, że lokal się znajdzie. Dzielnicy Śródmieście zależy, żeby w centrum powstała taka atrakcja i jednocześnie wizytówka Warszawy. No i nam zależy na centrum, bo będzie łatwo się dostać miejską komunikacją z różnych zakątków Warszawy.
A liczycie, że wśród waszych gości będą głównie tacy, którzy chcą eksperymentować i zobaczyć, jak to jest po drugiej stronie? Czy będą to właśnie ludzie słabowidzący i niewidomi, którzy rozumieją to doskonale?
Dla osób niewidomych to nic specjalnego... Ale dla niektórych słabowidzących może to będzie atrakcja. Ja na przykład mam wadę wzroku, lewe oko jest coraz słabsze. Jestem w grupie zagrożonej utratą wzroku. Wchodząc w takie środowisko nabieram poczucia bezpieczeństwa. Odbierasz świat normalnie, tylko innymi zmysłami. Trzeba się tylko przystosować. Osoby słabowidzące niekiedy żyją w stresie, że być może kiedyś stracą wzrok. Nasze społeczeństwo coraz częściej staje się ociemniałymi; u osób po 50. roku życia jest już wiele takich przypadków - jaskry i inne choróbska. Myślę, że przychodząc do nas, te osoby się uspokoją. Doświadczą tego, że można funkcjonować, można pracować, bo skoro inni pracują, to czemu nie oni? To da im trochę spokoju.
Jak na was trafić?
Na Facebook'u trąbimy dookoła, że mamy taką zbiórkę, więc zachęcamy do poczytania o nas. Jest tam sporo informacji, ciekawostek, bo o tym projekcie można mówić i mówić... Na przykład nasze menu będzie układała kobieta, która jest niewidoma i napisała książkę kucharską "Kuchnia czterech zmysłów". To Ewa Maksymowicz, jest aktywna, prężnie działa, tworzy, wydaje nowe pozycje. I będzie z nami współpracowała. A mamy dużo takich "ciekawostek"!
(abs)