Demokratyczny senator Bob Graham to kolejny amerykański polityk ostrzegający przed atakami terrorystycznymi na USA. Według niego Amerykanie mogą zostać zaatakowani nie tylko przez członków al-Qaedy, ale także islamskich ekstremistów z Hezbollahu czy Islamskiego Dżihadu z Egiptu. Tymczasem na ekrany amerykańskich kin wchodzą kolejne filmy, jeszcze bardziej podgrzewające atmosferę zagrożenia.

Jest kilka grup terrorystycznych, które mają możliwości - niekiedy nawet większe niż al-Qaeda - i które tak samo chcą zaatakować Stany Zjednoczone - stwierdził Graham. Wczoraj amerykański wiceprezydent Dick Cheney przyznał, że kolejny atak na USA jest prawie pewny.

Niemalże w odpowiedzi na te przerażające przewidywania do amerykańskich kin wejdzie w tym miesiącu "The Sum of All Fears", polityczny dreszczowiec, oparty na bestsellerze Toma Clancy'ego. Od czasu zamachów z 11 września to pierwszy film, który tak bezpośrednio nawiązuje do tej tragedii (choć film nakręcono przed zamachami). Jest to historia o terrorystycznej siatce neonazistów z Europy. Grupa próbuje doprowadzić do wybuchu wojny atomowej między USA i Rosją, podrzucając bombę atomową w Baltimore.

Producent filmu - Paramount Pictures - chcąc uniknąć krytyki, że wykorzystuje tragedię do celów finansowych, reklamuje obraz jako wyścig z czasem, mający zapobiec katastrofie nuklearnej. Częśc z tych, którzy przeżyli zamachy, zapowiadają, że nie zobaczą tego filmu. Twierdzą, że nie chcą przeżywać tej tragedii na nowo.

Paramount Pictures to nie jedyne studio filmowe, które zamierza tego lata wprowadzić na ekrany amerykańskich kin filmy nawiązujące do terrorystycznych zamachów. W kolejce czeka już "Bad Company" wyprodukowane przez Disneya, w którym terroryści podkładają ładunek nuklearny na dworcu centralnym w Nowym Jorku.

Foto: RMF

16:50