Lubelscy strażacy od dziś mają do dyspozycji supernowoczesną komorę dymną. To wyjątkowo trudny tor przeszkód, który trzeba pokonać będąc zmęczonym, w aparacie tlenowym, w pełnym zadymieniu, a nawet w specjalnie podgrzanym pomieszczeniu. Wszystko to ma za zadanie jak najbardziej oswoić z realiami pożaru.
Wszystko zaczyna się od rozgrzewki: drabina, bieżnia, młot i rower. Każdy strażak musi się odpowiednio zmęczyć zanim wejdzie do komory dymnej - to ma imitować zmęczenie związane z dotarciem w rejon bezpośredniej akcji - wyjaśnia asp.Tomasz Stachyra.
Ruchowa drabina w zależności od kategorii wiekowej ma około dwudziestu metrów. Strażak ma na plecach butlę i założony hełm. W pełnym obciążeniu również pokonuje bieżnię, młot jak na siłowni oraz rower. Po prostu ma się zmęczyć. Tak jak w trakcie pożaru strażak musi pokonywać trudności w sytuacji obciążenia psychofizycznego i rozwiązywać różne problemy z jakimi się spotka.
Przeszkody są pionowe i poziome niektóre są ciasne i mają pewne zabezpieczenia, które utrudniają przejście. Musi się w trudnej sytuacji odnaleźć, znaleźć możliwość przejścia poszczególnych przeszkód. Do tego jeszcze wszystko na jednym aparacie tlenowym, który wystarcza na około 20 minut.
W komorze dymnej słychać krzyki i wybuchy - to ma dodatkowo wprowadzić element realizmu. Mimo, że to są ćwiczenia, to dym, ciasnota, problemy z przedostaniem się, temperatura, światło i jeszcze dźwięki naprawdę sprawiają, że w pewnym momencie zachowujemy się na prawdziwej akcji, dokładnie takie same są odczucia. Pojawia się niejednokrotnie panika, przyśpieszony oddech. Po to właśnie jest komora dymna, żeby nauczyć się panować w takich sytuacjach - mówi Stachyra.
Pokonanie toru przeszkód w komorze odbywa się pod stałym nadzorem dwóch kamer oraz kamery termicznej - mówi kpt Waldemar Pruszkowski. Na pulpicie można strażakowi, który ćwiczy sterować dodatkowymi efektami i utrudnieniami. Na ekranie cały czas śledzimy, jak się zachowuje w danej sytuacji, jak sobie radzi z kolejnymi problemami. Wszystko można później przeanalizować, omówić, podpowiedzieć na przyszłość, czy popracować nad techniką. Jednocześnie w komorze może ćwiczyć 10 ratowników. Można rejestrować indywidualny czas każdego z nich - dodaje obsługujący sterownię kpt. Pruszkowski.
Trzeba naprawdę się bardzo dobrze nagimnastykować. Miałem miejsca, gdzie szczelina była tak wąska, że musiałem zdjąć aparat, żeby się przecisnąć. Na szczęście tylko poćwiczyć - oby w realu takich interwencji było jak najmniej - powiedział strażak Paweł Kurzępa, który pokonał symulator.