W ubiegłym roku do szkół podstawowych i gimnazjów na Śląsku nie chodziło ponad 1000 uczniów. Większość z nich zatrzymała w domu choroba. Ale nieobecność około 300 trudno uznać za usprawiedliwioną. I nie chodzi tu wcale o wagary.
Część dzieci nie chodzi do szkoły, bo ucieka z domu. Zdarzają się też sytuacje, że to rodzice zatrzymują je w domu, aby zajmowały się młodszym rodzeństwem. Bywa także, że nastolatki z gimnazjum zamiast nauki wybierają nielegalną pracę. Osobny problem to dzieci Romów, które w wieku szkolnym zakładają rodzinę.
W Katowicach od 3 lat w szkolnych statystykach urzędnicy nie mogą doliczyć się we wrześniu około 500 uczniów. Część z nich w końcu udaje się odnaleźć - są np. z rodzicami za granicą, w innym mieście, chodzą do innej szkoły. Co się dzieje z jedną trzecią z nich, nie wiadomo. Zgodnie polskim prawem do szkoły powinien chodzić każdy, kto nie ukończył 18 lat. Jedyna kara, jaka może spotkać rodziców, którzy nie posyłają dzieci do szkoły, to grzywna.