Każde duże miasto ma swoją niebezpieczną dzielnicę. To fakt. Jednak jak pokazują policyjne statystyki, nie zawsze są to te ulice, które cieszą się złą sławą wśród samych mieszkańców. Jak jest naprawdę? Oto raport reporterów RMF FM.
Najgorszą sławą zarówno wśród łodzian, jak i gości tego miasta, cieszy się dzielnica Bałuty. Niestety policyjne statystyki potwierdzają, że właśnie tam najczęściej dochodzi do pobić, napaści i drobnych kradzieży - takich przestępstw było w ubiegłym roku ponad 2200. Mieszkając w tej części miasta trzeba też pilnować mieszkań i sklepów, bo szybko można stracić majątek, gdy ktoś się włamie. Tej dzielnicy nie oszczędzają także grafficiarze i wandale. Tym samym potwierdza się żartobliwe powiedzonko: "Bałuty i Chojny to naród spokojny - bez kija i noża nie podchodź do bałuciorza".
Łodzianie także wskazują Bałuty jako dzielnicę uważaną za niebezpieczną. Inne części miasta też nie uchodzą za najbezpieczniejsze. Moim zdaniem to Stare Polesie - mówi dziewczyna - ponieważ tam się kręcą takie "dresy" i nie za ciekawie tam jest. Sama nigdy tam nie chodzę po zmierzchu, zawsze mam towarzystwo siostry, brata lub chłopaka. Na Bałutach najbardziej niebezpieczne są ulice: Abramowskiego i Limanowskiego. Zdaniem młodego mężczyzny, wieczorem powinno unikać się też Śródmieścia. Ulice: Wschodnia, Włókiennicza, Klińskiego - to jest rejon, do którego samemu lepiej jest się nie zbliżać. Kobiety też nie lubią chodzić wieczorem po Śródmieściu. Niebezpieczne jest także centrum - wbrew pozorom - i Stare Bałuty - przekonuje łodzianka. Nie polecam. Raczej proszę omijać te miejsca - dodaje.
Dane policyjne mówią, że samochód najszybciej można straci w dzielnicy Górna, bo w ubiegłym roku było ponad 350 kradzieży aut. Natomiast drobni złodzieje najczęściej grasują w dzielnicy Bałuty (ponad 2 tysiące przestępstw). Na akty wandalizmu, pomazane ściany, zniszczone ławki czy uszkodzone ogrodzenia najbardziej narażeni są mieszkańcy Bałut i Górnej (ponad 600 zgłoszonych uszkodzeń mienia w każdej z tych dzielnic). Z kolei na Bałutach bardzo trzeba pilnować mieszkań czy sklepów, bo szybko można stracić sprzęt RTV lub cały towar na handel (przeszło tysiąc kradzieży z włamaniem było w tej części miasta w 2012 roku). Na ocenę bezpieczeństwa przez mieszkańców miasta wpływa także liczba zabójstw. W tej niechlubnej statystyce na pierwszym miejscu jest dzielnica Łódź Górna, bo policjanci pracowali aż przy 10 takich zdarzeniach.
Najbardziej niebezpiecznym miejscem w Krakowie jest centrum miasta. Tam dochodzi do największej liczby przestępstw. Bandytów przyciągają turyści, a także bywalcy pubów i dyskotek. Ludzie z całego świata przyjeżdżają w okolice Rynku Głównego, aby zwiedzić zabytki i pobawić się wieczorem. To właśnie ich nieuwagę wykorzystują złodzieje i kradną cenne przedmioty. Laptopy, telefony komórkowe, pieniądze, a także ubrania, bo i tym złodzieje nie gardzą - wylicza inspektor Dariusz Nowak i dodaje, że z centrum miasta znikają także samochody, przy każdej dyskotece kręcą się dilerzy narkotyków, pomiędzy pijanymi ludźmi często dochodzi do bójek, a kobiety są na celowniku gwałcicieli.
Mieszkańcy Bydgoszczy jako jedne z najbardziej niebezpiecznych dzielnic swojego miasta wskazują Śródmieście i Szwederowo. Statystyki policyjne szczególnie w tym pierwszym przypadku są bardzo niekorzystne - w 2012 roku zanotowano tam prawie 500 kradzieży, 900 włamań i 74 rozboje. Według mundurowych do tych danych trzeba jednak ostrożnie podchodzić, bo Śródmieście to jeden z największych obszarów w Bydgoszczy i duża liczba przestępstw nie powinna dziwić. Niemniej są tam miejsca owiane bardzo złą sławą. Należy do nich na przykład Londynek, czyli kompleks starych ceglanych budynków na końcu ulicy Pomorskiej.
W przypadku Szwederowa liczby też nie napawają optymizmem. W zeszłym roku było tu 31 rozbojów i 438 kradzieży. Wśród najbardziej niebezpiecznych ulic wymienia się Konopnickiej, Ugory i ks. Skorupki.
W Bydgoszczy nie jest źle, jeśli chodzi o kradzieże samochodów. Co jednak ciekawe, całkiem sporo tych przestępstw (w skali miasta) zdarzyło się w Fordonie, który ze względu na panujący tam spokój zwany jest "bydgoską sypialnią". W 2012 roku ukradziono tam 45 aut - więcej było tylko w Śródmieściu, które jest jednak znacznie większe.
Wśród mieszkańców Olsztyna złą sławą cieszy się Zatorze, jedna ze starszych dzielnic miasta. Statystyki policyjne pokazują jednak, że nie tylko tam trzeba uważać. Zatorze rzeczywiście jest w czołówce jeżeli chodzi o rozboje i bójki, ale według statystyk bardziej niebezpiecznie jest chodzić nocą po osiedlach Kormoran i Pojezierze oraz po Śródmieściu. W styczniu było tam 26 kradzieży i kilka pobić. Z kolei samochodów szczególnie muszą pilnować mieszkańcy tak zwanych olsztyńskich sypialni, czyli Nagórek, Pieczewa i przede wszystkim Jarot. Tam odnotowuje się najwięcej kradzieży i włamań do pojazdów. Najbezpieczniejszymi dzielnicami są Redykajny, Likusy, Gutkowo i Dajtki.
Dębiec i Jeżyce - tam jest najgroźniej w Poznaniu. Tak uważają sami poznaniacy, ale policja twierdzi, że są to tylko legendy krążące po mieście od wielu, wielu lat. Ze statystyk wynika, że legendarne Jeżyce to miejsce najmniej bezpieczne dla samochodów. Na 10 tysięcy mieszkańców giną tu rocznie 23 auta, o cztery więcej od miejskiej średniej. Jeśli chodzi o pobicia, to najgroźniej jest w ścisłym centrum. Spokoju nie gwarantuje omijanie Starego Rynku i mieszkanie na Nowym Mieście - głównej sypialni Poznania. To tam jest najwięcej kradzieży i włamań. Szczególnie uważać trzeba jednak jeżdżąc między spokojnymi i niebezpiecznymi częściami miasta, bo złodzieje najczęściej atakują w komunikacji miejskiej.
Najbardziej niebezpieczny rejon w odczuciu mieszkańców Lublina to trójkąt Tysiąclecia, Ruska, Lubartowska - zwany przez niektórych wręcz trójkątem bermudzkim. To okolice Bazaru i dworca PKS. Tymczasem policyjne statystyki mówią zupełnie co innego. Najwięcej przestępstw kryminalnych jest na LSM-ie, kradzieży z włamaniem na Czubach, kradzieży na Kalinowszczyźnie. Ta łącznie z Tatarami przoduje w kategorii wymuszeń, natomiast najwięcej bójek i pobić jest w centrum.
Katowice są coraz bezpieczniejszym miastem - tak wynika z policyjnych statystyk. Mieszkańcy bezpiecznie czują się w centrum, a złą sławą od lat cieszą się te same dzielnice. Najwięcej włamań jest w Śródmieściu, a samochód najłatwiej stracić na peryferiach: w Szopienicach, Nikiszowcu i Janowie. W bójkach i rozbojach przodują Bogucice i Koszutka. Tak mówią policyjne statystyki. Pokazują też one jednoznacznie, że w całym mieście bezpieczeństwo w 2012 roku, w porównaniu do lat poprzednich, znacznie się poprawiło. Spada zarówno liczba poważnych przestępstw kryminalnych, takich jak zabójstwa, jak i liczba rozbojów, napadów, kradzieży rozbójniczych i włamań. Utrzymuje się też trend spadku kradzieży samochodów - mówi Jacek Pytel , rzecznik katowickiej policji. Sami mieszkańcy bezpiecznie czują się w centrum miasta. Pracuję jako barmanka i często wracam do domu około 2-3 w nocy i nie zdarzyło mi się nigdy nic co nawet ocierałoby się o sytuację niebezpieczną. W centrum nie ma się czego bać - mówią reporterce RMF FM młode kobiety i dodają, że zdecydowanie gorzej jest w innych dzielnicach. W Szopienicach, na Załężu, na Zawodziu - wymieniają.
Bliskość granicy, port i mroczna sława powojennego "dzikiego zachodu". To Szczecin, miasto od lat uznawane za jedno z najbardziej niebezpiecznych w Polsce. W 2012 roku popełniono tam prawie 18 tysięcy przestępstw. Czarny punkt jest w sercu miasta. Centrum - to tutaj toczy się życie biznesowe, towarzyskie, mieszka i codziennie ulicami przemieszcza się najwięcej ludzi. Dlatego przestępcom najłatwiej o potencjalną ofiarę. Drugi powód - specyfika miasta. Po II Wojnie Światowej polska administracja przejęła setki kamienic opuszczonych przez Niemców. Do dziś są w nich mieszkania socjalne i komunalne i stąd, jak mówią policjanci, przekazywana z pokolenia na pokolenia tradycja przestępcza.
W Gdańsku najwięcej pracy mają policjanci z komisariatu na Oruni. W tym bardzo rozległym rejonie w zeszłym roku odnotowano najwięcej przestępstw - każdego rodzaju. Magdalena Michalewska z gdańskiej policji przyznaje jednak, że było ich mniej niż w 2011 roku. Zwłaszcza tych najbardziej uciążliwych dla społeczeństwa jak kradzieże, kradzieże samochodów, rozboje, bójki czy pobicia. Mimo wszystko pytani przez nas mieszkańcy wskazują właśnie Orunię, jako najbardziej niebezpieczną część miasta. Na drugim miejscu wymieniają Dolny Wrzeszcz. Najbardziej ciemne zakamarki miasta. Ja tu mieszkam, to wiem jak jest - mówi mieszkanka Dolnego Wrzeszcza. Kolejna dodaje: Jest dosyć dużo pijaków, meneli i innych podejrzanych typów spod ciemnej gwiazdy. Szczególnie te ulice w kierunku dworca, lepiej tam nie zaglądać. Policjanci przyznają jednak, że trudno wskazać konkretną dzielnicę, jako tę "najgorszą". Przestępcy raczej rzadko - choć są i wyjątki - działają tam, gdzie mieszkają. A stereotypy mogą być dla mieszkańców mylące. Wbrew pozorom do bardzo dużej liczby przestępstw dochodzi na nowych osiedlach. Statystyki pokazują, że jest ich coraz więcej. Na pewno tutaj wciąż palącym problemem są kradzieże z włamaniem, kradzieże samochodów. Do tych właśnie przestępstw najczęściej dochodzi na terenie nowych osiedli czy blokowisk, tam gdzie ludzie najmniej się znają. Mowa tutaj o Oruni Górnej, Suchaninie czy Przymorzu - tłumaczy Michalewska.
Śródmieście, Wola i Praga Południe - to najbardziej niebezpieczne dzielnice Warszawy - według policyjnych statystyk za zeszły rok. W stolicy w 2012 roku policja wykryła ponad 55 tysięcy różnego rodzaju przestępstw. Prawie połowa to kradzieże, rozboje, zabójstwa i włamania. O dziwo sami mieszkańcy tych dzielnic czują się u siebie bezpiecznie. W Śródmieściu najczęściej można stracić samochód lub zostać napadniętym. Policja tłumaczy, że to efekt sporej liczby klubów i restauracji. Praga Południe z kolei to rejon kradzieży z włamaniem i napadów z bronią.