Makabryczne sceny przy ulicy Bora-Komorowskiego na warszawskim Gocławiu. Zakrwawiony mężczyzna zaatakował policjantów. Jak nieoficjalnie ustalili reporterzy RMF FM, wcześniej w tamtejszej pralni zamordował nożem innego mężczyznę.
Około godziny 13:30 pomocy potrzebował zakrwawiony mężczyzna w pralni przy ulicy Bora Komorowskiego.
Do środka po przyjeździe próbowali wedrzeć się strażacy i policjanci, ale chwilę później zaczęli uciekać.
Zaczęli wyskakiwać biegiem z tej pralni. Pomyślałam sobie, że może pali się coś, może grozi nam jakiś wybuch. Ale za policjantem, który jako ostatni wyskoczył zaczął biec młody człowiek. Miał zakrwawione ręce, cały tors zakrwawiony i z nożem zaczął biec za mundurowym - mówiła w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim kobieta, która obserwowała całe zdarzenie.
Inni świadkowie mówią już jak doszło do zatrzymania napastnika. Policjanci biegali, mówili innym ludziom, żeby się chować i wtedy zobaczyłam mężczyznę, do którego celowali. On był cały zakrwawiony - głowa, ręce. Te ręce miał uniesione ku górze i szedł jak w amoku. Policjanci do niego krzyczeli "kładź się na ziemię", strzelali do niego, a on po prostu szedł jak w amoku - mówili RMF FM.
W końcu udało się mężczyznę obezwładnić. Agresor prawdopodobnie został postrzelony w nogi. Jego życiu nic nie zagraża, został zabrany do szpitala.
Z relacji świadków i mieszkańców wynika, że napastnik to właściciel pralni, mężczyzna w wieku 30-40 lat. Wiele wskazuje na to, że wewnątrz doszło do kłótni między ojcem a synem. Młodszy, napastnik nie był groźny, ale jak twierdzą sąsiedzi, że był "dziwny".
Jak brał leki, to był ok, był spokojny, ale jak nie brał leków to po nim można było się wszystkiego spodziewać. Szaleństwo w oczach, po prostu widać było, że chłopak ma problemy z głową - mówiła reporterowi RMF FM kobieta mieszkająca w okolicy zdarzenia. Był dziwny, bardzo dziwny - dodaje mieszkaniec Gocławia, z którym rozmawiał Mariusz Piekarski.
Napastnik też miał rany kłute i cięte, nie można więc wykluczyć, że doszło do walki wewnątrz pralni lub do próby samobójczej.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Policjanci żegnają Michała Kędzierskiego. Funkcjonariusz zginął na służbie
Możecie dzwonić, wysyłać SMS-y lub MMS-y na numer 600 700 800, pisać na adres mailowy fakty@rmf.fm albo skorzystać z formularza WWW.