Dwaj strażacy – ochotnicy zatrzymani za… podpalenia. Mężczyźni są odpowiedzialni za serię pożarów w okolicach Skoczowa w powiecie cieszyńskim. Najpierw je wzniecali, a potem sami gasili. W ciągu dwóch lat spowodowali straty w wysokości pół miliona złotych.

Do pierwszego pożaru doszło pod koniec kwietnia 2013 r. w Kiczycach.  Spłonęła stodoła i zabudowania gospodarcze,  a straty wyniosły około 70 tysięcy złotych. Potem płonęły budynki także w Kowalach, Pierśćcu, Pogórzu, Wilamowicach i Ochabach. Ogień niszczył nie tylko zabudowania, ale także maszyny rolnicze. W jednym z pożarów zginął koń. Wtedy policja podejrzewała już, że są to podpalenia, a władze samorządowe wyznaczyły nagrodę dla osoby, która wskaże sprawcę. Podpalacza nie udało się wówczas złapać.

Przełom nastąpił w maju tego roku.  Ktoś zadzwonił  do strażaków z informacją o pożarze w Kiczycach. Okazało się jednak, że nic się nie pali. Policjanci dotarli do sprawcy fałszywego alarmu:  21-letniego mężczyzny, strażaka - ochotnika z Pierśćca. Mężczyzna przyznał, że wywołał alarm za namową młodszego o rok kolegi. Przyznał się także  do udziału w podpaleniu dwóch stodół . Prowodyrem był właśnie 20-latek, również strażak z OSP w Pierśćcu. Tłumaczył, że miał dość wyjazdów do powalonych drzew czy usuwania plam oleju na drogach , chciał "poważnego" pożaru - powiedział RMF FM Rafał Domagała, rzecznik policji w Cieszynie. 

20-latek usłyszał 14 zarzutów dotyczących m.in. pożarów, uszkodzeń mienia przez podpalenia, usiłowania podpaleń i wywołania fałszywego alarmu. W tym roku podpalił stodołę w Ochabach oraz budynek gospodarczy w Pogórzu. 20-latek trafił do tymczasowego aresztu, jego wspólnik ma policyjny dozór.

(mn)