Nie będzie na razie zaostrzenia strajku w Centrum Zdrowia Dziecka. Pielęgniarki odkładają referendum w tej sprawie do niedzieli. "Dla dobra pacjentów" - tłumaczy tę decyzję przewodnicząca strajkujących Magdalena Nasiłowska.
Nasiłowska po raz kolejny przekonywała dziennikarzy, że strajkującym nie chodzi o pieniądze, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo pacjentów. Jej zdaniem głos protestujących pielęgniarek nie jest słyszany. Zaapelowała do rodziców dzieci leczonych w CZD, by zaufali pielęgniarkom, że nie zostawią pacjentów.
My chcemy bezpieczeństwa dla dzieci, dla rodziców, dla nas - jako osób wykonujących zawód pielęgniarki. Jesteśmy dalej niesłyszane. Ignoruje się to, co my mówimy. Jest 11 dzień strajku, a cały czas rozmawiamy z osobami nieuprawnionymi - oceniła Nasiłowska.
Delegacja pielęgniarek wyszła do dziennikarzy zaraz po tym, jak podeszła do nich grupa rodziców pacjentów z oddziału laryngologicznego. Niektórym towarzyszyły chore dzieci.
Jesteśmy przerażeni tym, co dzieje się tu od prawie dwóch tygodni. Nie odejdziemy od łóżek dzieci i nie zamierzamy opuścić Centrum Zdrowia Dziecka - mówiła jedna z matek. Jak dodała, to, co się dzieje w szpitalu, odbywa się przede wszystkim ze szkodą dla przebywających tam dzieci. Jesteśmy na polu walki. Walczymy, pewnie bardziej emocjonalnie niż ci wszyscy, którzy tam strajkują - mówiła. To nie może być tak, żeby zakładnikami tego wszystkiego były dzieci - to one i my cierpimy najbardziej - powiedziała.
Rodzice opowiadali, że na oddziale, gdzie leczone są ich dzieci, jest spokojnie, pacjenci mają zapewnioną opiekę - przez te pielęgniarki, które pozostały i dyżurują oraz przez lekarzy. Dodali, że ich niepokój najbardziej powodują przekazy medialne, a w nich m.in. informacje o braku porozumienia, możliwości zlikwidowania CZD czy przenosin pacjentów do innych placówek.
Rodzice nie odpowiadali na pytania, kogo obwiniają za te sytuację. Jak podkreślali, zależy im, by dzieci były leczone tutaj, przez dobrych lekarzy, do których mają zaufanie, z zapewnioną opieką pielęgniarską. Jak mówili, żadna z pielęgniarek nie informowała ich, że odejdą od łóżek pacjentów czy złożą wypowiedzenia (takie formy zaostrzenia strajku były wcześniej zapowiadane).
Przewodnicząca strajkujących podchodziła do rodziców i zapewniała, że dzieci nigdzie nie będą przewożone. Proszę się uspokoić - prosiła, apelując, by rodzice zaufali pielęgniarkom, że te nie zostawią pacjentów.
Wcześniej rodzice pacjentów mówili, że dostali informację o tym, iż będą odsyłani do innych szpitali na Mazowszu. Zająć miał się tym - według ich wiedzy - specjalny oddział Narodowego Funduszu Zdrowia.
Dyrektorka placówki Małgorzata Syczewska mówiła natomiast wcześniej, że protest pielęgniarek może doprowadzić do likwidacji szpitala. Nie można zaakceptować żądań strajkujących pielęgniarek - powiedziała. Apelowała o powrót do pracy.
Dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka mówi, że zaproponowana przez nią podwyżka - 250 złotych brutto na pielęgniarkę - to maksymalna oferta, na jaką teraz stać Centrum Zdrowia Dziecka. Ja mam takie propozycje, jakie mam, i mam takie instrumenty, jakie mam - mówi Małgorzata Syczewska. Przedstawia też wyliczenia, z których wynika, że gdyby pielęgniarki zaakceptowały tę propozycję, to średnio zarabiałyby 5 tysięcy 217 złotych brutto. Z dodatkami, ale bez godzin nadliczbowych. Pielęgniarki chcą większych pieniędzy.
Obie strony sporu deklarują jednak gotowość do rozmów. Na razie nikt nie wie, kiedy takie negocjacje mogą się odbyć.
Tymczasem ponad trzystu pracowników Centrum Zdrowia Dziecka podpisało się pod listem, w którym wyrażają niepokój o przyszłość placówki. Są to lekarze i pracownicy administracyjni, którzy nie opowiadają się za żadną ze stron sporu.
Z kolei w piątek wieczorem około stu osób zebrało się przed Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Uczestnicy tej pikiety solidarnościowej chcieli wesprzeć protestujące pielęgniarki.
Pielęgniarki i położne z Instytutu "Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka" rozpoczęły strajk 24 maja. Spór zbiorowy z dyrekcją trwa od grudnia 2014 r. Od początku protestu pielęgniarki odmawiają odpowiedzi na pytania mediów, jakie konkretnie są ich oczekiwania finansowe oraz jakie dopuszczają propozycje kompromisowe. Nie chcą mówić o pieniądzach, ponieważ - jak tłumaczą - postulat finansowy jest jednym z wielu.
(mal)