Niebywały smród, chmary much i obawa o zatrucie wody w kranach. Z takimi problemami borykają się mieszkańcy Sarbii koło Czarnkowa w Wielkopolsce. Powód - tony śmieci, zalegające na nielegalnym i zamkniętym niedawno składowisku odpadów. W jego sprawie trwa prokuratorskie śledztwo, do tej pory zarzuty usłyszało już sześć osób, ale nikt nie kwapi się, by zalegające śmieci odebrać.
Mieszkańcy są zdeterminowani i zapewniają, że jeśli lokalni urzędnicy im nie pomogą - będą szukać pomocy w resorcie środowiska.
Będziemy tak długo walczyć, aż te śmieci z naszej wioski zginą. Pojedziemy do Warszawy - mówiła reporterowi RMF FM sołtys Sarbii Longina Wika.
W świetle przepisów, w takiej sytuacji jeśli właściciel śmieci ich nie odbiera, obowiązek posprzątania ciąży na samorządzie, w tym wypadku starostwie czarnkowsko-trzcianeckim, które potem może ubiegać się o zwrot kosztów.
Na razie urzędnicy nie zamierzają zająć się cuchnącym problemem. Czekają na ewentualny krok właściciela, a to niepokoi mieszkańców Sarbii. Przecież my nie możemy czekać. To jest dla nas niebezpieczne - podkreślają.
Składowisko znajduje się tuż obok ujęcia wody dla wioski.
(mn)