Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmierci 30-latki podczas tak zwanej ceremonii Kambo - dowiedział się nasz reporter. Kobieta, która uczestniczyła w zabiegu "oczyszczania organizmu" za pomocą wydzieliny żaby z Puszczy Amazońskiej, zmarła prawie trzy lata temu w Grodzisku Mazowieckim. Decyzja prokuratury oznacza, że nikt nie poniesie kary za to co się stało.

Prokuratura taką decyzję uzasadnia tym, że badania zastosowanego jadu żaby nie dają podstaw do jednoznacznego stwierdzenia, że to właśnie ta substancja była przyczyną śmierci.

Kobieta zmagała się też z innymi chorobami m.in. z zapaleniem płuc. W jadzie żaby eksperci z Narodowego Instytutu Leków znaleźli np. opiaty o działaniu przeciwbólowym oraz substancje, które hamują apetyt.

To za mało, żeby bez wątpliwości powiedzieć, że 30-latka zmarła przez terapię kambo - podkreślają śledczy.

W listopadzie 2016 roku biegli z Zakładu Medycyny Sądowej wstępnie określili, że przyczyną zgonu 30-latki był obrzęk mózgu i niewydolność krążeniowo-oddechowa. 

Nikt nie usłyszał zarzutów

Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim wszczęła śledztwo w sprawie śmierci kobiety w listopadzie 2016 roku. Wstępnie zakwalifikowała zdarzenie jako czyn określony w art. 160 p.1 kodeksu karnego, czyli "kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Wiosną 2017 roku śledztwo w tej sprawie zostało zawieszone. Pierwsze badania toksykologiczne substancji znalezionej w ciele zmarłej kobiety nie dały precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, co konkretnie trafiło do jej organizmu.

Do zidentyfikowania substancji - śledczy - zamówili kolejną ekspertyzę. Tym razem ekspertyza powstawała we współpracy z badaczami z Narodowego Instytutu Leków.

Według wstępnych wyników sekcji zwłok, kobieta nie miała krwiaka i nie doznała urazów, które mogłyby doprowadzić do śmierci.

Wykluczono również możliwość zakrztuszenia się. Nikt w tej sprawie nie usłyszał zarzutów.

Opracowanie: