Przed Krzywy Domek przy słynnym Monciaku w Sopocie wróciły ogródki dwóch kawiarni i restauracji. To efekt interwencji RMF FM. Ogródków nie było od maja. Magistrat zabronił wystawiania stolików, twierdząc, że znajdujące w tym samym budynku kluby i dyskoteki łamią ciszę nocną. Przedsiębiorcy, którzy kończą pracę do 22 złożyli odwołania od tej decyzji.
Trudno stwierdzić jednoznacznie, czy urzędnicy uwzględnili odwołania i przyznali rację najemcom trzech lokali w Krzywym Domku. Chodzi o dwie typowe kawiarnie oraz jedną restauracje. Na pytanie w tej sprawie urzędnicy nie odpowiadają bowiem wprost. Ogródki dostały zgodę na miesiąc, jak wszyscy inni dzierżawcy. W czerwcu badania nie wykazały przekroczeń norm hałasu - informuje lakonicznie Magdalena Jachim, rzecznik prasowy sopockiego magistratu.
Menadżerka jednej z kawiarni przyznaje, że o zgodzie dowiedziała się od urzędników jedynie telefonicznie. Żadnej oficjalnej decyzji na piśmie nie dostaliśmy. Najważniejsze dla nas jest to, że ogródki są. Bardzo się z tego cieszymy. Obroty oczywiście wzrosły. Są goście. Zadowoleni. Oby tak dalej - powiedziała reporterowi RMF FM. Wcześniej w tym lokalu z powodu braku stolików w plenerze, obroty miały spaść nawet o 60 procent. Zgoda obowiązuje na razie do końca miesiąca. Najemcy lokali ma parterze Krzywego Domku mają nadzieję, że w kolejnym miesiącu urzędnicy już ich nie zaskoczą. Nie sądzę abyśmy przeszkadzali urzędowi, ani mieszkańcom czy turystom, więc myślę, że będzie decyzja pozytywna - mówią.
O kontrowersyjnej decyzji sopockiego magistratu informowaliśmy w maju. Miasto zabroniło wystawienia plenerowych, kawiarnianych ogródków... bo znajdujące się po sąsiedzku z kawiarniami, kluby nocne miały łamać ciszę nocną i przekraczać obowiązujące w Sopocie normy hałasu. Jest takie zarządzenie, które funkcjonuje w Sopocie, że jeżeli ktoś zakłóca porządek i jest to udokumentowane i jest to powtarzające się, traci prawo do ogródka. Traktujemy Krzywy Domek jako całość. Dlatego, że jest jeden właściciel. On też wskazuje, kto ma prawo do tego ogródka. Skoro tak, to musi też brać odpowiedzialność za tych wszystkich, którzy u niego działają - tłumaczył wtedy prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Z taką zbiorową odpowiedzialnością nie zgadzali się najemcy lokali, tłumacząc, że czują się karani za coś, czego nie zrobili.
"Nie było u nas nigdy żadnych interwencji, nie byliśmy karani w żaden sposób za hałasowanie w nocy. Nie mogliśmy nawet być, bo zamykamy się w sezonie najpóźniej koło 23 - opowiadała RMF FM kobieta pracująca w restauracji ukaranej brakiem ogródka.
(ug)