Podpisanej wczoraj umowie koalicyjnej towarzyszy ponad 40-stronicowy załącznik z wykazem ustaw i planów ustawodawczych nowego rządu. Dokument wymienia i krótko omawia prawie 200 projektów, które zamierza uchwalić nowa koalicja. Dokument dziwnie przypomina pakt stabilizacyjny.
Bo to w zasadzie jest pakt stabilizacyjny. Wprawdzie część opisów ustaw zmieniono, ale część żywcem przepisano z paktu. Trochę ustaw przybyło, ale różnice są bardzo niewielkie. Na przykład w pakcie był Ośrodek Monitorowania Mediów, a w obecnej umowie go nie ma. Ale niewykluczone, że to tylko przeoczenie, bo z kolei projekt zmian w ustawie o działach administracji rządowej aż trzykrotnie zapisano w załączniku do umowy koalicyjnej. Nawet dość szczegółowo.
Mniej konkretnie zapisano natomiast sprawy ważne. Po sformułowaniu „Pakiet ustaw w zakresie wspieranie budowy dróg, autostrad i kolei” następuje kropka, bo to właściwie wszystko, co o nich wiadomo. Przy zapisie o „pakiecie usprawnień absorpcji unijnych środków” także brak szczegółów.
Dominujący w koalicji PiS uporczywie wpisuje też do dokumentów powołanie Komisji Prawdy i Sprawiedliwości, chociaż od dawna wiadomo, że bez większości potrzebnej do zmiany konstytucji - dwóch trzecich w Sejmie, jest to niemożliwe. I to chyba najlepiej świadczy, jak realne są zamiary koalicjantów, którzy wciąż nie mają nawet połowy głosów w Sejmie…