Zaświadczenie o niekaralności - to powód długich kolejek przed sądami w całej Polsce. Według nowych przepisów - obowiązek posiadania takiego dokumentu mają wszyscy, którzy pracują z dziećmi.

Długie kolejki ustawiają się dziś w sądach w całej Polsce. Stoją w nich przede wszystkim osoby, które muszą uzyskać zaświadczenie o niekaralności. Zgodnie z nowymi przepisami - taki obowiązek mają wszyscy, którzy pracują z osobami małoletnimi.

W tej kolejce będę stać 40 minut. Do 1 września muszę uzyskać zaświadczenie, bo pracuję jako nauczyciel - usłyszał przed Sądem Rejonowym w Warszawie reporter RMF FM Michał Dobrołowicz.

Zaświadczenie jest potrzebne wszystkim tym, którzy podpisują nowe umowy lub je przedłużają. Nie chodzi wyłącznie o nauczycieli, ale również o pielęgniarki czy kierowców. Taki dokument muszą okazać pracodawcy 1 września.

Wszystko przez zmiany w tzw. ustawie Kamilkowej. Rozszerzyła ona zakres niekaralności w stosunku do nauczycieli.

Ze względu na dużą liczbę wniosków, część Biur Krajowego Rejestru Karnego zapowiedziała, że zaświadczenia będzie można uzyskać też wyjatkowo w najbliższą sobotę, 31 sierpnia.

Wniosek o uzyskanie dokumentu można też złożyć online. Jednak czas oczekiwania na wystawienie zaświadczenia to 10 dni roboczych.

Tzw. ustawa o Kamilku została uchwalona w lutym. Ma ona zwiększyć ochronę najmłodszych i pomóc innym skuteczniej reagować na krzywdę dziecka.

Zgodnie z zapisami ustawy wszystkie placówki pracujące z dziećmi będą weryfikowały personel pod kątem przestępstw seksualnych i przestępstw związanych z przemocą na szkodę dzieci, a także opracowanie i przestrzeganie w placówkach kodeksu bezpiecznych relacji personel-dziecko. Zakłada ona też opracowanie i wdrożenie jasnych procedur postępowania na wypadek podejrzenia krzywdzenia dziecka - w wyniku przemocy ze strony członka personelu, przemocy domowej czy przemocy rówieśniczej.

Inicjatywa została podjęta po tragicznej śmierci ośmioletniego Kamila z Częstochowy, który został skatowany przez ojczyma.

8-letni Kamil B. zmarł 8 maja 2022 roku po 35 dniach walki lekarzy o jego życie. Chłopiec był wcześniej wielokrotnie maltretowany przez ojczyma, 27-letniego Dawida B. Mężczyzna znęcał się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem m.in. sadzając chłopca na rozgrzanym piecu, przypalając papierosami, polewając wrzątkiem, bijąc prysznicem oraz pięściami po całym ciele, kopiąc po głowie i rzucając nim o meble i podłogę.

Matka Kamilka, 35-letnia Magdalena B., mimo że wiedziała co robi jej mąż, w żaden sposób nie próbowała go powstrzymać. Kamilek wielokrotnie uciekał z domu. Zdaniem opiekujących się nim w ostatnich dniach życia lekarzy, chłopiec był wcześniej zaniedbany i niedożywiony. Gdyby nie to, miałby duże szanse na to, by przeżyć.