Komisja Europejska pyta w liście do polskich władz, czy budowa muru wzdłuż granicy z Białorusią jest zgodna z unijnym prawem. Z kolei eurodeputowani wzywają do wszczęcia procedury przeciwnaruszeniowej w związku z tworzeniem tego ogrodzenia.
O tym, że Komisja Europejska wysłała do Polski list z wezwaniem do zapewnienia o zgodności budowy muru przy granicy z Białorusią z unijnym prawem środowiskowym, poinformowała podczas debaty w Parlamencie Europejskim unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson.
Jak ustaliła brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, list został wysłany 29 kwietnia. Jeden z urzędników przyznał, że naciskała na to komisja ds. środowiska PE, która spotkała się w tej sprawie 23 kwietnia. Wcześniej - 2 marca - duża grupa eurodeputowanych skierowała do KE apel o zajęcie się tą sprawą.
Eurodeputowani największych frakcji Parlamentu Europejskiego - chadecy, socjaldemokraci, liberałowie, zieloni i skrajna lewica - wezwali Komisję Europejską do rozpoczęcia wobec Polski procedury, która może zakończyć się pozwem do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w związku z naruszeniem chronionych obszarów Natura 2000.
Na co czekacie państwo w Komisji Europejskiej? Czemu kolejna procedura naruszenia nie została jeszcze w tej sprawie wszczęta? - pytał w imieniu socjaldemokratów eurodeputowany Robert Biedroń. Inni zwracali także uwagę na to, że żaden mur nie powstrzyma migracji i - tak jak Elżbieta Łukaciejewska z Platformy Obywatelskiej - porównywali to ogrodzenie do muru Donalda Trumpa na granicy Meksyku i USA.
Ze smutkiem słucham tego, co dzisiaj państwo mówicie. Powtarzacie rosyjskie kłamstwa i antypolską propagandę - odpowiadała na zarzuty wobec działań polskich władz eurodeputowana Prawa i Sprawiedliwości Beata Kempa.
Na razie Komisja Europejska nie chce niszczyć wspólnego frontu wobec Aleksandra Łukaszenki i ociąga się z bardziej zdecydowanymi krokami wobec Polski. Czeka na odpowiedź polskich władz na list z pytaniem o zgodność budowy muru z unijnym prawem.
"Ogrodzenie na granicy Polski z Białorusią mogłoby być potencjalnie uzasadnione klauzulą "bezpieczeństwa publicznego" przewidzianą w dyrektywie siedliskowej" - wyjaśnia rozmówca naszej korespondentki w Komisji Europejskiej.
Potencjalną furtkę polskim władzom wskazała również komisarz Johansson. Jeżeli się okaże, ze dany projekt będzie negatywnie wpływał na środowisko, to rząd może podjąć decyzję, żeby go kontynuować. Może to się stać tylko wtedy, jeżeli "interes publiczny" odgrywa tu rolę nadrzędną. Rząd musi wówczas udowodnić, ze nie ma żadnych alternatyw i dokonać rekompensaty za skutki środowiskowe - mówiła w Parlamencie Europejskim. Przykładem interesu publicznego może być bezpieczeństwo publiczne. Możemy zgodnie z prawem chronić i środowisko, i bezpieczeństwo publiczne. Możemy i musimy zrobić jedno i drugie - tłumaczyła.